Pierwsze wrażenia, porcje ogromne, nie jestem w stanie zjeść całych, a jak zjem to czuję się -napchana-, słodzę kawę (jedną łyżeczkę cukru), piję dwie dziennie, skubnę jakiś owoc na ogrodzie, ale z wagi ubywa, na razie hmmm...
Tak bardzo daaaawno nie widziałam szóstki z przodu, co prawda jest niewiele poniżej siódemki, ale dla mnie to wielka radość :) Według niektórych taka waga to nie dramat, ale ja jestem drobnej kości, w młodości byłam chodzącą anoreksją 44 kg, najlepiej się czułam w wadze pomiędzy 52-58 kg., waga ruszyła około sześciu lat temu, w zenicie osiągnęła 74, na Vitalię zawitałam przy 72, co będzie dalej - czas pokaże.
Ludzie drobnej kości chyba najgorzej wyglądają tyjąc, ręce i nogi zostają szczupłe, brzuch i cztery litery puchną jak ciasto drożdżowe i się wygląda jak kasztanowy ludzik, cztery zapałki i kasztan w środku bleee..., mam nadzieję swojego kasztana zamienić na ...żołędzia ;)
Chciałabym wrócić do takich gabarytów, tu mam około 60kg a fota robiona sześc lat temu, ubrania z tamtego okresu leżą pięknie popakowane w kartony i czekają na powrót złotych czasów.
Z czym mam jeszcze problem? Z organizacją czasu, po śniadaniu, zanim wysączę kawę, powyprowadzam psy, przekręcę się trochę po domu, to już by wypadało robić obiad, później obiad dla Połówka, dietetyczny podwieczorek i znowu zaraz kolacja.
Niechlujstwo pokarmowe, tak bym nazwała współczesne odżywianie się przeciętnego człowieka, złapać coś, przekąsić, byle szybko i dalej w biegu, a jak szybko to cokolwiek, co w ręce wpadnie, bo czasu mało na staranne przygotowywanie posiłków, a czas to pieniądz ;).
Zmienić nawyki żywieniowe, niby pusty slogan, powtarzany na okrągło, to wcale nie taka prosta rzecz, ale jakże ważna, PODSTAWOWA.
Jeszcze dłuuuuuuga droga przede mną, bo widzę teraz jasno, że dieta to dopiero początek początku, cała reszta jest daleko trudniejsza. Muszę sobie wszystko przewartościować, poukładać od nowa na półkach codzienności, i trzymać na nich porządek ;)
Jednak żeby nie było tak kolorowo, zepsuł mi się wczoraj automat do wypieku chleba. Taki zwykły lidlowski, kilka lat dawał radę, wczoraj zakończył życie, z moim niedopieczonym chlebem pełnoziarnistym w środku. Dzisiaj zamawiam nowy, wybrałam tym razem mocniejszy model z firmy na T, zobaczymy co to za maszynkę mi przyślą :)
Dzisiejszy obiadek brzmi apetycznie -indyk z gruszkami- :), a po obiedzie na ogród
vita69
13 lipca 2016, 14:36to twoje róże? ja na razie marzę o takich:) wczoraj nawet 2 posadziłam, ale kupione w markecie i nei wiem czy coś z nich będzie:( o 6-tce z przodu to ja też marzę!!!! tylko jakoś od roku nie mogę się pozbierać i do niej wrócić
lotka666
13 lipca 2016, 17:43Będzie, będzie :), te marketowe potrafią zaskoczyć urodą :), w następnym wpisie wkleję kilka moich panienek, mam blisko sto róż. Bardzo mnie ta szósteczka cieszy, na pewno jak się zmobilizujesz to niedługo obie będziemy -dziewczynami na szóstkę- :)