Waga znowu troszkę w dół, to chyba jakiś bonus na początek, bo to niemożliwe żeby tyle i tak szybko, to chyba jeszcze stres nowicjusza mnie zjada. Lista zakupów-super sprawa, nie miotam się po sklepie jak obłąkana, dorzucam tylko coś niezdrowego dla Połówka i dla zwierzaków jedzonko, a tak to według listy, od półki do półki, podoba mi się to
A i tak do końca diety nie trzymałam, bo siłą przyzwyczajenia, zeżarłam w ogrodzie trochę czereśni i malin.
Dzisiaj dzień próby, jedziemy w gości, moja słabosilna wola zostanie wystawiona na pokuszenie, wieczorkiem skrobnę jak mi poszło
Hahaha...a Pawełek jak leżał tak leży i drażni...drażni...ale nie mnie
Omówiłam również czekolady, choć wpychana mi była prawie na siłę, a najśmieszniejsze są rozmowy, między Połówkiem, moją mamą i bratem, przez kogo ja się odchudzam, co mi kto powiedział i kiedy, mają problem
HoneyMoons
10 lipca 2016, 10:32Owocki to nie grzech, więc spokojni ;)
GrzesGliwice
10 lipca 2016, 09:37Trzymamy kciuki!