Dzisiaj bardzo emocjonalny dzień. Niedługo ruszam z moją stroną na FB i generalnie rozpoczynam nową działalność stricte związana z moim doświadczeniem i wykształceniem i oczywiście mam milion wątpliwości i blokad przy, których odchudzanie wydaje się być pestką. Miało ruszyć dzisiaj, strona powstała ale na stronie nic. Nie mogłam się skupić, nie mogłam się przemóc. Może dlatego, że za dużo emocji. Wieczorem wciągnęłam puszkę groszku konserwowego ale już mnie bardzo nosi. A że pogoda do d... to i się nie wybiegałam.
Dzisiaj zdarzyły się dwie rzeczy, które mocno wybiły mnie z rytmu dnia. Pierwsza to okropny wypadek samochodowy. Jeśli ktoś z Was mieszka w Warszawie to zapewne słyszał o wypadku na Grochowskiej. Poszłam do paczkomatu odebrać przesyłkę, zdążyłam odejść może z 20 m gdy za plecami usłyszałam tak potworny huk, że myślałam, że coś się zawaliło lub wybuchła jakaś bomba , gaz... Pędzący z prędkością dobrze ponad 100 km/h Grochowską samochód, odbił się od jadącego na sąsiednim pasie audi , zakręcił podwójnego bączka na jezdni i wyrżnął w przystanek tramwajowy kosząc wiatę, która przewróciła się na stojący akurat na przystanku tramwaj , a następnie skosił biletomat i zaklinował się pomiędzy ową wiatą i leżacym biletomatem. Kierowca wysiadł... i zwiał. Wysiadły tez dwie młode dziewczyny , na oko w wieku mojego syna...
Byłam w szoku, ręce mi drżały, jaki cudem oni przeżyli - nie wiem. Kierowcę złapano po chwili, był kompletnie pijany. Gdyby audi jechało lewym pasem a on prawym, i też by się odbił - uderzyłby w grupkę ludzi czekających w kolejce do paczkomatu. Nigdy, przenigdy nie zrozumiem jak można wsiadać w samochód po alkoholu. Nawet mi go chyba nie żal, że przefikał sobie życie. Prawdopodobnie trochę posiedzi a i po kieszeni dostanie bo firma ubezpieczeniowa raczej mu tego nie daruje ( tramwaj, wiata, biletomat,barierki, uszkodzona nawierzchnia itp). Nie będę osądzać, nie znam historii tego człowieka ale nie zrozumiem nigdy... Wielokrotnie się zastanawiałam, jeżdżąc w pracy bardzo dużo samochodem, ilu takich naćpanych, pijanych, gadających przez komórki jest dookoła mnie. W ubiegłym roku straciłam mój kochany samochód - Hankę ( Honda ). Jadąca za mną babka , z ogromną prędkością uderzyła w mój tył a ja zawiesiłam się na haku samochodu przede mną. Zrobiła z Hanki kanapkę a ze mnie i z mojej pracownicy farsz... Szczęśliwie nic nam się nie stało ale samochód poszedł do kasacji. Pozbawiła mnie możliwości pracy i znacznej kasy bo samochód był ciągle w kredycie więc z ubezpieczenia dostałam grosze...
A drugi emocjonalny moment - chwilę później to adpocja Andzi. Andzia ( tak ta od wcinania papieru ) znalazła kochający domek. Bardzo mili Państwo zabrali ją do Łodzi. Była taka przerażona i na nic się zdały moje tłumaczenia, że od teraz będzie już szczęśliwa zawsze. Nie obyło się bez łez wzruszenia.
To już trzeci kociunio, którego oswoiłam, nauczyłam miłości i przygotowałam do pójścia do nowego domu. Zostałyśmy z Kolą same i cóż.. czekamy na nowego współlokatora, który pewno przyjedzie do nas po majówce.
I tak start mojego Funpage odwleka się w czasie. Bo ja ciągle, wiele rzeczy robię " wszystko albo nic". Pisałam już o tym tutaj, żeby nie być zero jedynkowym. W odchudzaniu mi się to udaje- wolę gorzej czy słabiej wykonany trening niż nie zrobiony wcale. Wolę się skusić na lody niż męczyć się całe popołudnie a potem się i tak nawpieprzać. Ale w innych dziedzinach idzie mi ciężko.
Myślenie wszystko albo nic jest złą cechą perfekcjonizmu, Ileż to ja rzeczy robiłam na ostatnią chwilę po nocach bo przygotowanie do ich zajęło mi całą wieczność. Teraz też tak mam - za głupi post, niedobre zdjęcie, za długo, za krótko itp itd. A przecież niezależnie od tego co tam wrzucę dla jednych będę autentyczna , prawdziwa i ok a innym się nigdy nie spodoba. Zawsze robiłam albo dobrze albo wcale... Tyle, że to " dobrze" jest przecież bardzo subiektywne . Jesteśmy przecież wszyscy bardzo subiektywni w naszych ocenach. Przeciętność lub zwyczajność wzbudza pogardę. W swoim umyśle niezdrowy perfekcjonista minimalizuje sukces, a porażkę wyolbrzymia. Jeden mały błąd może szybko przemienić się w wielkie niepowodzenie. Przejawiam aż za wiele ambicji w każdej dziedzinie, stąd często jestem rozczarowana sobą i wszystkim dookoła ( patrz trening Vitalii:D) Ale powoli się uczę, chciałabym wykonywać poważne zadania ale wiem, że muszę zacząć od tych małych. Do czego i Was namawiam.
Jutro ważenie.. Nie będzie pewno dużej zmiany ale zobaczymy ...
Jak Wam idzie odchudzanie? Jak sobie radzicie? Jest ktoś z Was perfekcjonistą i w związku z tym czuje dodatkową trudność? Podzielcie się w komentarzach...
WracamDoFormy2020
2 maja 2020, 21:17cokolwiek by się działo i w jakiejkolwiek nie bylibyśmy sytuacji, są przyjaciele, rodzina, bliscy, TAKSÓWKI. Zero tolerancji dla nietrzeźwych kierowców. Niech płaci za to wszystko i dziękuje Bogu, że nic się nikomu nie stało!!! Debil i egoista pieprzony! a odnośnie pełnienia funkcji domku tymczasowego... podziwiam, ja nie mogłabym się rozstać z kimś, kogo już przyjęłam pod swój dach.
Lonmar
2 maja 2020, 21:32Mój dach jest też tymczasowy więc tak sobie pomagamy nawzajem, ja tym kociakom a one mnie w tych trudnych czasach . Ja je oswajam, uczę je miłości i tego, że ludź jest dobry a potem idą do domków i jest im już łatwiej zaufać. Andzia ma się super, nie siedzi pod łóżkiem ( wbrew moim przewidywaniom ) zatem wszyscy szczęsliwi . A ja czekam na następnego kotełka bo może jeszcze przed wyjazdem do Szkocji ( chust wie kiedy to nastąpi ) zdąże nauczyć kochac jeszcze jedną sierotkę:)
WracamDoFormy2020
2 maja 2020, 21:34bardzo szanuję za to co robisz. kochany człowiek z Ciebie :)
Lonmar
2 maja 2020, 23:45<3
Berchen
2 maja 2020, 14:32takie momenty pokazuja jak w jednej sekundzie moze wszystko sie zmienic, nie warto przejmowac sie jakims niedociagnieciem bo tak naprawde to nie ma to wiekszego znaczenia. Tak jak piszesz wszystkim nie dogodzisz, jak bys nie byla dobra - to wszyystko jest tak subiektywne. Ciekawi mnie co bedziesz na swojej stronie prezentowala, nie mam konta na FB jak narazie i chyba tak zostanie. Powodzenia.
Lonmar
2 maja 2020, 15:50Będę zajmowała sie procesem zmiany ... plany są duże , powstanie pewno blog tez ,zobaczymy ;)
Berchen
3 maja 2020, 13:36ciekawe, moje zycie tak sie toczylo ze tych zmian, dosyc drastycznych i naglych nie brakowalo, moglabym przypuszczam napisac ksiazke, ale do tego znowu potrzeba troche checi i talentu.
Lonmar
3 maja 2020, 13:59Przede wszystkim musisz wiedzieć DLACZEGO chcesz ją napisać:)
Berchen
3 maja 2020, 14:14jasne , cel jest podstawa kazdego wysilku, tylko jak juz napisalam brakuje przede wszystkim checi , nie wiem czy dobrze by mi zrobilo przerabianie na nowo tych momentow, nie wszystkie byly chciane i planowane.
Lonmar
3 maja 2020, 14:50Nie nie... nie po co? Nie cel.. Dlaczego? Co jest motywem, dlaczego czujesz taką potrzebę itp..
CzarnaOwieczka85
2 maja 2020, 12:30Ciężko dzień się zaczął ale życzę aby teraz już było tylko lepiej.
MizEatAlot
2 maja 2020, 10:36Perfekcjonizm jest formą kompensacji. Kiedyś uważałam go za zaletę ludzi pracowitych, teraz wiem, że to sposób na zatuszowanie kompleksów, a właściwie przekonania, że nie jest się wystarczająco dobrym. Myślenie zero-jedynkowe to zaburzenie, które też z tego wynika. A co najgorsze, perfekcjoniści zatruwają życie otoczeniu, bo przez nich inni też zaczynają się czuć niewystarczająco dobrzy.
Lonmar
2 maja 2020, 11:51Zgadzam się z 100% z tą diagnozą :) Zdecydowanie większość życia myślałam ze nie jestem dość dobra :)
MagiaMagia
2 maja 2020, 09:17Moja sytuacje w kwestii perfekcjonizmu bardzo sie zmienila wraz ze zmiana srodowiska. Obecnie, z racji specyfiki zawodu, mam do czynienia z mysleniem konceptualnym i prototypami albo makietami. I tak nauczylam sie zapraszac ludzi do wspoltworzenia i przestalam obsesyjnie martwic sie o to ze nie zawsze potrafie sama znalezc idealne rozwiazanie. Nie musze, Lubie ta faze myslenia i podejscie: to takie przedszkole dla doroslych z modelami albo rysunkami ;)
Lonmar
2 maja 2020, 11:51Tez nad tym pracuję:)
mmMalgorzatka
2 maja 2020, 08:36Oj to faktycznie trudny byl dzień.... a ja Cię jeszcze obciazalam swoimi problemami. Dziękuję za każde słowo, które do mnie napisałaš.
Lonmar
2 maja 2020, 10:06Gosiu żaden problem ja zawsze z Tobą porozmawiam
GGVEN
2 maja 2020, 00:56O tak! Perfekcjonizm potrafi zatruć życie! Kiedyś chyba byłam właśnie taka; wydaje mi się, że mama mnie poniekąd do tego zmusiła, oczekiwała tego, takie miałam wrażenie. I chyba dopiero mój mąż nauczył mnie luźnego podejścia do spraw i czasem nawet pewnego rodzaju olewactwa, ale takiego, które służy naszemu spokojowi, a nie powoduje nerwowego obgryzania paznokci 🤪 Poza tym, wydaje mi się, że nie ma ludzi, którzy są perfekcyjni w każdej dziedzinie, dlatego nieperfekcjonizm jest po prostu bardziej naturalny i bliski człowiekowi 🙂