Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Co za ironia losu..


Godzine temu wrocilam przemoczona z biegu, a teraz przepieknie sie przejasnia. Czyli gdybym poczekala godzine, bieglabym w pieknej, sloneczniej pogodzie a nie w zacinajacej ulewie. Ale ciesze sie, ze nowe buty sie sprawdzaja - trzymaja sie mokrej nawierzchni genialnie. Malam watpliwosci przerzucajac sie z moich juz podniszczonych, lecz silnie amortyzowanych New Balance na mniej amortyzowany, lecz lzejszy model Addidasa.
Tylko ten deszcz, grrrrrr
Przynajmniej, wykonalam moja trase (ok. 8,5km) z dwoma pieciominotowymi marszami, reszta bieg. A nie tak dawno nie moglam wytrzymac jednej minuty. Szkoda tylko, ze niestety waga nie spada (oj, male grzeszki w postaci wielkiej porcji indyjskiego zarcia). Ale poza tym tez trzymam diete, tzn, nie podjadam i jem mniejsze porcje.
Chcociaz, dzis moze byc ciezko - tesciowa wraca z Fracji, mam nadzieje ze jakies conieco przywiozla.

Najwazniejsze, ze od srody wracam na studia. Dobrze, ze studencka kantyna oferuje wspanialy wybor salatek i dodatkow takij jak piers z kurczaka czy tunczyk. I moze nawet biegac jeszcze bardziej mi sie bedzie chcialo, byleby unikanc nauki. Szkoda tylko, ze podjadanie czekolady to glowna czesc wykladow na wydziale matematyki. No ale cuz. Wystarczy termos z kawa ( niby mam oszczedzac ale Starbucks ciagnie niestety).

Czas zaczac robic obiad dla narzeczonego, przez zoladek do serca mowia i to sie sprawdza.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.