Nie pomaga odglos wiatru w kominie, ani moj pies, ktory za szczyt aktywnosci uznaje zmiane pozycji we snie.
Wiec, znowu walcze ze soba by wyjsc, bo gdy wroce, zmeczona/spocona/zastanawiajaca sie po co to wszystko, wejde pod zimny prysznic i pelna energi na reszta dnia, bede mogla byc swoja jednoniowa bohaterka - wygralam ze swoimi slabosciami. Wtedy przyjdzie czas na dobra kawe, uzywke, bez ktorej nie moge zyc, na pewno bedzie smakowac jeszcze lepiej.
Wiec, teraz tylko te kilka krokow, zeby wyjsc z domu...