Jak pewien poeta M. Świetlicki pisał " Jak ja tu stoję to ja tu umieram"
I niestety ja też tak się teraz czuję. Po pierwsze dietę trzymam całkiem ładnie, ale za żadne skarby nie mogę się zmusić aby zacząć ćwiczyć w domu, pójść na basen, pobiegać, czy chociażby na spacer. Kiszę się w domu jak ogór w słoiku. Tylko czekać, aż mnie ktoś obłoży koprem i chrzanem. I voila !!!
Jest zimno w domu i na zewnątrz, jesień siedzi w mojej kuchni a zima niedługo też zacznie pukać do drzwi...
Zostały mi 3 tygodnie jeszcze takiej wolności i samostanowienia, które marnuję.
Za niedługo będę pracować, doczekałam się w końcu. I nie jest to niestety moja praca marzeń. Chyba nie myślałam, że z biurowej kariery przeniosę się na niańczenie dzieci, oj z pewnością tego nie było w moich planach. Żadna praca nie hańbi a pieniądze nie śmierdzą, ale świadomość, że mimo starań, wykształcenia i już zdobytego doświadczenia zawodowego się cofam. Nikt nie zdecydowała się mnie nie zatrudnić, choćby na podobnym stanowisku. I po pół roku czekania na telefon, na umowę...idę tam gdzie dostanę jakąkolwiek pracę, pensję, powód by rano się zwlec z łóżka.
Będę teraz pracować nad swoim ciałem, by chociaż zeszczupleć, na to ma na pewno mam wpływ.
To co? Pójdę poćwiczyć!
OnceAgain
18 listopada 2013, 13:11Może jak się przełamiesz i w końcu ruszysz to wszystko Ci się rozjaśni i będziesz miała siły żeby wstawać co dzień i coś robić. Wiem że taka "degradacja" trąca w nasze ego ale tak jak mówisz żadna praca nie hańbi. I kto wie może poczujesz się w niej spełniona i doceniona.