I tak oto kolejna dziesiątka poszła w niepamięć (mam nadzieję, że na zawsze już ;)). Waga zeszła do 69 i w tych granicach oscyluje. Samopoczucie? Coraz lepsze :) Jasne, brakuje jeszcze paru kg w dół by nie czuć się jak ta "większa" ale komplementy otoczenia pomagają to skutecznie zwalczać :)
Oczywiście nie wzięło to się znikąd. Miałam dosyć tego zastoju 72-73, który się trzymał mnie od 3 miesięcy ;/ A trzymał się, bo nie robiłam specjalnie wiele by się zmienił. Prosta zasada: trochę mniej jeść, trochę więcej zdrowego, ćwiczyć codziennie! Wystarczy, w żadnym wypadku głodna nie jestem, nie odchodzę też od stołu z uczuciem nie-sytości, przeciwnie! Systematyczność - tędy droga. Okazuje się, że nawet głupie 10 min ćwiczeń dziennie pomaga. Poza tym pomiary cm też wyglądają całkiem nieźle. Jak ja się uśmiałam kiedy złapałam miarkę mojej talii, brzucha, piersi sprzed roku i przyłożyłam do siebie teraz. Przecież tam prawie druga osoba wchodziła :D
Ciuchy też humor poprawiają, powoli dochodzi do mnie, że 38 (M) to mój rozmiar, w którym czuję się swobodnie, a nie jak ściśnięta kluska, fajna sprawa. Zaczynam fantazjować o wakacjach i wadze np. 62...
Ale na razie powoli zbliża się wyzwanie - święta. Ojj dziewczyny, musimy się starać, bo to się może kiepsko skończyć. Jakieś rady?
Szery.Merry
26 listopada 2014, 07:47Brawo :) oby tak dalej! Ja na święta będę miała swoje potrawy wcześniej przeze mnie przygotowane (tylko u mnie jest kwestia tego, że mam celiakie i nie mogę glutenu, więc zwyczajnie tradycyjne potrawy odpadają)
LinaInverse
27 listopada 2014, 00:41No ja właśnie jadę na gotowe i hmm co to będzie się zastanawiam ;)
katy-waity
26 listopada 2014, 07:08ładnie Ci idzie, gratuluje:)
LinaInverse
27 listopada 2014, 00:39Dzięki :)