Taki oto błyskotliwy komentarz pod moim adresem wygłosił jakieś 2 miesiące temu mój kolega z pracy. Co dziwne, w jego odczuciu był to komplement! Tego jestem akurat pewna, bo wiem, że mu się podobam... Ach Ci faceci. Zero wyczucia. Podejrzewam, że on nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że dla mnie było to jak obelga Nie powiem, że akurat ten komentarz tak bardzo zmobilizował mnie do odchudzania, ale na długo utkwił mi w głowie. Staram sobie go przypominać w chwilach zwątpienia.
Co do diety, to dziś byłam na urodzinach taty. Jak to przy takich imprezach pyszne jedzenie, tort i alkohol. Wspaniałomyślnie zgłosiłam się na ochotnika, że będę kierowcą więc alkohol miałam z głowy Sprytne co?
Moje dzisiejsze menu:
I śniadanie: 2 jajka na twardo + łyżeczka majonezu + pomidor
II śniadanie: kilkanaście fistaszków
obiad: 1 ziemniak + dewolaj (bez sera) brutalnie obdarty z panierki (chude mięsko z kurczaka) + kilka łyżek mizerii na jogurcie + malutki kawałek pieczonego schabu
deser: mały kawałek tortu
kolacja: nektarynka + mały banan + 3 wafle ryżowe
Jak na to co miałam dziś do dyspozycji uważam, że mogę być zadowolona. W ogóle to mam wrażenie, że znacznie obkurczył mi się żołądek. Już nie mogę zjeść na raz tyle co przed rozpoczęciem diety. I całe szczęście! Obawiam się tylko, że jak dorwie mnie PMS to moja dobra passa się skończy.
Ćwiczeń dziś nie będzie, bo staram się teraz ćwiczyć co drugi dzień. Jutro się trochę wyżyję!
tobecomeabitch
15 sierpnia 2013, 21:53nie daj się PMS !!!! Ja sobie obiecuję tyle miesięcy i zawsze to samo..;/