- Och, och czy to Ty Lemon? - wzdycha urządzonko teatralnie - Ta lekkość...
- Bardzo śmieszne - prycha dziewczyna z irytacji, z ledwością powstrzymując uśmiech zadowolenia cisnący się na jej usta - To, że schudłam kilka kilo, nie oznacza, że przestałam być specyficznym gatunkiem orki. Przede mną jeszcze długa droga.
- To prawda. - mruczy tonem najmądrzejszej elektroniki na świecie - Ale masz również prawo być dumna z efektów, które osiągasz.
- Chyba tak... - przyznaje z wahaniem, wpatrując się w wyświetlacz znajdujący się pomiędzy jej stopami.
Skłamałaby gdyby powiedziała, że nie jest szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa.
- Dieta WO - zaczyna niepewnie - Dzień 15, początek trzeciego tygodnia.
- Śmiało! - zachęca urządzonko.
- Ale co mam powiedzieć?! - irytuje się.
- Melduj postępy żołnierzu! - warczy w odpowiedzi niczym najprawdziwszy dowódca.
Słysząc to, Lemon chcichocze cicho pod nosem i nieco się rozluźnia.
- 3,3 kg na minusie, a także 16,5 cm w obwodach całego ciała. - recytuje, salutując przy tym.
- Dobra robota żołnierzu! - chwali gadżet elektroniczny. - A teraz... Marsz na rower!
- Z przyjemnością! - odkrzykuje dziewczyna, wybiegając z pokoju.
Uśmiech nie schodzi jej z twarzy.
***
Nie jestem pewna co mnie w dalszym ciągu zadziwia najbardziej. To, że wytrzymałam już pełne dwa tygodnie, to, że w sumie straciłam już 6,5 kilo i 34,5 cm w obwodach całego ciała, to, że jem całkiem smacznie czy to, że pomimo senności jestem pełna energii i mam naprawdę dobry humor.
Nawet kaszel i katar, które ostatnio mi dokuczają nie są w stanie mi tego popsuć. Może to słynny kryzys ozdrowieńczy? Nie wiem. Faktem jest, że czuję się świetnie pomimo tego, że brakuje mi jajek, serów i jogurtów. Nawet za mięsem tak nie tęsknię jak za ryżem, makaronem i warzywami strączkowymi.
Nie zarzekam się, że wytrwam pełne 6 tygodni. Narazie rozpoczynam trzeci.
Pierwszy raz od ponad roku mam 8 z przodu, do tego wlazłam w dżinsy, których nie miałam na tyłku od co najmniej trzech lat. Moja cera (nareszcie) jest gładka. A drobne niedogodności? Cóż chyba jakoś je przetrwam ;)
A co tam u Was?
Wasza Lemon
Na koniec garść foteczek ;)
Wege "kebaby"
Gołąbki warzywne z surówką z czerwonej kapusty i jabłka
Zapiekanka z czerwonej papryki i kalafiora
I moja duma, prawdopodobnie osobisty rekord życiowy na rowerze. Ach spalić więcej niż się zjada ;)
ola05
26 kwietnia 2018, 12:27Brawo . Gratuluję spadku
LemonJuice
26 kwietnia 2018, 13:58Dziękuję :)
martiniss!
26 kwietnia 2018, 11:33łooo matko 6,5 kilo w 13 dni? Wariactwo! Zazdroszczę takiego spadku. Mi tam po dwóch tygodniach ledwie 4 kilo spadło. Ale dobrze że leci. Mimo moich problemów hormonalnych to i tak zadowalający wynik :)
LemonJuice
26 kwietnia 2018, 11:36Każdy wynik jest ważny. Nie łudzę się, że będę mieć takie spadki cały czas. No, ale 8 z przodu cieszy jak mało co :) bardzo gratuluję Ci Twojego wyniku!