Dzień dobry
ostatnio pisałam tu jak schudłam do 60 kg. Niestety od paru mcy znowu 64 na liczniku. Na własne życzenie. Nie ma co się oszukiwać. Zarzuciłam siłownię bo w mej naturze bycie leniem jest wpisane, i wieczorem się zaczeło, a to piwko, a jak piwko to do piwka wchodziły czipsiki nie raz i nie dwa, albo pizza. A tu winko, a po winku może by tak jakieś orzeszki? A do kawki może coś słodkiego?
No i 4 kg.
Nie mogłam przeskoczyć tego lenistwa i obżarstwa i czekałam, aż spłynie na mnie nathcnienie do odchudzania. I spłynęło. Po wyjściu na miasto z chudymi koleżankami. Mam teraz wenę do chudnięcia. Z dnia na dzień czuję obrzydzenie do niezdrowego żarcia i brak apetytu. Wmuszam w siebie jedzenie. Jestem ciągle na ujemnym bilansie kalorycznym. Nie wiem ile ten stan potrwa, ale płynę z falą i liczę, żeby chociaż te 4 kg zeszło. Bez natchnienia chyba bym się nie zmusiłą sama. Nie umiałam. Nie mogłam. Teraz nawet wróciłam na siłownie. A i robię sama z siebie czasem tabatę ( miesiąc temu nie byłam w stanie się ruszyć z kanapy ;)
Jem 2-3 posiłki. Każda moja dotychczasowa dieta od kilku lat, to było 5 zbilansowanych posiłków. Od takiego częstego jedzenia byłam ciągle głodna i wściekła. Ciągle myślałąm o tym, że dopiero minęła godzina, a ja jeszcze muszę odczekać.
Teraz na diecie wolę więc zjeść rzadziej, ale więcej (2-3 posiłki). Pierwszy raz od dawna czuję się dobrze. nie jestem głodna i mam dużo siły. Nie wiem jak to wytlumaczyć. Bilans kaloryczny jest taki sam jak przy dietach wcześniejszych podzielonych na więcej porcji. Teraz czuję, energię do działania.
paulavita
10 maja 2018, 22:55Trzymam kciuki, aby energia pozostała :) powodzenia :)