Cóżza demotywacja.
Więc, dzisiaj był ostatni dzień lenistwa i ...przerwy. Nie wiem jak do tego doszło.
Waga najpierw zatrzymała się, potem zaczęła skakać, więc trzeba działać.
Już nie chce mi się wypisywać jakich świństw miałam dzisiaj okazję skosztować... Wniosek jeden: z dzisiejszego menu należy wyeliminować: majonez, panierowane wysmażone pieczarki, barszcz z paczki ;/, tłuste salami. Takie dzisiejsze grzechy...
Na szczęście zdawałam sobie sprawę z tego, że robię bardzo źle, no ale zjadłam.
Nie ruszałam się w ogóle.
Jutro: pożywne śniadanie, lekkie drugie, nieprzesadzony obiad, lekki podwieczorek, mega lekka kolacja ze względu na zaplanowany bieg. I woda, jak zawsze. Na szczęście woda jest dla mnie królową, totalnie odzwyczaiłam się od słodzonych, chemicznych udawanych, gazowanych czy też nie NAPOJÓW.
Jeszcze tydzień temu miałam nadzieję na sukces w postaci: 1 wrzesień - 64,xkg.
Jednak właśnie dzisiaj dotarło do mnie, że to zwyczajnie niemożliwe. Więc będę zadowolona, jeśli w pierwszym tygodniu września zobaczę na wadze magiczne 66 bądź najlepiej 65,xkg ?<3 oby, oby, ale wszystko zależy ode mnie. Więc... do dzieła ;)
Dobranoc
Cyanidee
14 sierpnia 2013, 22:41Tak, woda królową.. Zamiast pić jakieś świństwa, które zawierają kalorie, lepiej już zjeść jakiś owoc. ;p