Dzisiaj leniwa sobota... Śniadanie to tradycyjnie muesli+cynamon+banan+mleko. Tak mnie to "zapchało", że kolejnym posiłkiem był obiad. Ookej, przesadziłam... karkóweczka z grilla, pieczone ziemniaki (pierwszy raz od 19 dni), standardowa surówka z zielonej młodej kapusty, a i ogórek kiszony. Oczywiście wypiłam już ok 1,5l wody. No cóż, może te ziemniaczki troszkę tu nie pasują, faktycznie karkówka też lekka nie jest... ale tragedii nie ma, tak myślę. Na dzisiaj planuję jeszcze jakąś sałatkę z pomidorem, czy coś w ten deseń. I woda, i biiiieeegam wieczorem, i może jakieś brzuszki, przysiady. Może praca w ogrodzie na słoneczku?
Do dzieła?