6,5kg za mną 6,5kg przede mną... Niby półmetek a w sumie dopiero początek nowej drogi... Już kiedyś udało mi się schudnąć 10kg miałam jednak wielki problem z utrzymaniem wagi... w ciagu pół roku jo-jo i waga wyższa niż wyjściowa.
Dzięki Vitali i Waszym pamiętnikom wiem już, że nie da się zastosować diety cud, przez pół roku się pilnować a później wrócić do starych złych nawyków... Wiem, że u mnie to nie przejdzie. Będę musiała już zawsze kontrolować swoje jedzenie, ruch. Mam nadzieję, że ta próba odchudzenia się i zmienienia swojego sposobu życia będzie ostatnią i zakończoną sukcesem...
Jakiś czas temu, na ostatnim babskim spotkaniu usłyszałam, że osiągnięcie wymarzonej wagi nie zmieni mojego życia, nie rozwiąże problemów.... Niby nie... ale...
od momentu, kiedy zobaczyłam, ze moje odchudzanie się daje wymierne rezultaty - np konieczność kupienia nowych ciuchów, komplementy od męża, rodziców i współpracowników - dostałam bardzo silnego kopa energetycznego. Mam silną motywację nie tylko do trzymania diety i ćwiczeń ale do wszystkiego, co robię.
W pracy idzie ostatnio świetnie, kientów dużo, w końcu przełoży się to na wymierne finanse, w domu z Mężusiem jakby lepiej - chyba mnie trochę podziwia i zaczął doceniać moje wysiłki A bywały czasy, że wydawało mi się, że ma mnie za nic - a może to ja tak widziałam siebie w jego oczach...
za dużo gadania co
Fakt jest jeden i oczywisty....
Zbliżanie się do sukcesu i osiągnięcia celu w odchudzaniu - mocno mnie motywuje do dalszej pracy nie tylko nad wagą i sylwetką. Jest doskonałym bodźcem do wszystkiego co robię...
PS. a6w zaliczony 18 dzień. Jutro zaczyna się po 14 powtórzeń - dam radę oczywiście