Jak w tytule dopuściłam się grzechu zaniechania, który cudownie sparował się ze zmęczeniem materiału. Tym materiałem oczywiście jestem ja. Zmęczonym tak, że nawet nie chce mi się radośnie palcami po klawiaturze postukiwać. A zatem tego nie robiłam ostatnio, co widać w częstotliwości moich wypocinek. Mam zadatki na lokalną malkontentkę, ale zauważyłam że wiodące malkontentki na V. nic się nie zmieniły i wraz ze spadającymi kilogramami nadal epatują niezadowoleniem z brzucha, ucha i pempucha. Czyli mam za dużą konkurencję i o medal w tej kategorii walczyć nie będę.
Trochę za bardzo zintensyfikowałam swoje życie na polu towarzyskim i pracowym. Tak bardzo, że mi znowu klepeczki w mózgownicy pozamieniały miejscami. Powskakiwały na niewłaściwe pozycje. Razem ze skaczącymi klepeczkami straciłam motywację i samozaparcie do udoskonalania własnego ciała, na co wskazuje moja waga. Zapomniałam też o duszy na co wskazuje brak przeczytanych książek, (innych niż branżowe - a to się nie liczy) w okresie ostatnich dwóch miesięcy. „Sport to zdrowie” wylazł mi bokiem i już nie wrócił. Focha strzelił bo nawet go nie wołałam. Musze trochę pobyć sama ze sobą i znowu poukładać w główce neuronki we właściwej, optymalnej dla mnie kolejności. A jednak jestem malkontentką, o czym świadczy ostatni akapit.
To teraz z innej bajki. Jak już ten zmęczony materiał pt. JA wyczołgał się dzisiaj z pracowa, podpierając się czym się dało, to pomyślał sobie materiał, że chciałby być teraz na łące. Samo myślenie wynikało zapewne z faktu, że mignęła mi przed oczyma jakaś reklama z łąką, na której stała sobie olbrzymio wymioniasta krowa, przeżuwająca soczysto zieloną trawę. Nie żebym była krową, aczkolwiek krową nazwałam dzisiaj wielokrotnie własną przełożoną od siedmiu boleści, nawet nie żebym chciała mieć takie wymiona – moje w zupełności mi wystarczają, również nie żeby chciała tę zieloną trawę przeżuwać, tylko po prostu zamiast w tych murach, w których spędzam większą część życia, chciałabym na takiej zielonej, przerysowanej łączce zasiąść na miękkim kamieniu i machać nogami. Do tego całkiem niedaleko pracowa znajduje się miejsce, gdzie bywa światek artystyczny. Nie pisze tutaj o artystach typu „celebrities from the TV” tylko o takiej bohemie artystycznej, jak pisarze, muzycy i inni przedstawiciele wolnego myślenia, wolnego zawodu i wolnego Tybetu. I w trakcie takiego mojego myślowego kołatania w głowie, jeden z takich człowieków opuścił to miejsce. I wyszedł kompletnie rozluźniony, w szydełkowej czapce z włóczki, skarpetach nie od pary i butach pamiętających lepsze czasy o ile nie czasy drugiej wojny światowej, z poprzecieraną torbą listonoszką na ramieniu. I spojrzał sobie beztrosko mrużąc oczy w słońce, jakby po słońcu chciał określić, która jest godzina, wyjął coś jakby fifkę z papierosem, zapalił zapałką i całkiem beztrosko sobie tak po prostu poszedł. A ja spojrzałam na moją torbą od prady, świecące szpilki od gucciego, przez okulary od claina i strasznie ale to strasznie temu człowiekowi pozazdrościłam. Bo był taki beztroski. Dokładnie tak sobie wyobrażam ludzi wolnej myśli, wolnego zawodu i wolnego Tybetu.
Dobra, popłynęłam z tą pradą, Guccim i clainem, ale z zazdrością już nie. Bo ja dzisiaj bardzo chciałam być na tej łące od krowy, wolna jak moje wyobrażenie o tym człowieku, bez tych cholernych dwudziestu kilogramów nadwagi. Gdyż, bo, albowiem, ponieważ nie zostałam i pewnie już nigdy nie zostanę bohemą artystyczną tego narodu, a moje autorskie teksty na Vitalii nie nabiorą wartości po mojej śmierci, i nikt nigdy nie będzie analizował, co autor miał na myśli. To może chociaż te cholerne kilogramy poszłyby sobie precz, w cholerę i tam gdzie raki zimują. No weźcie tam w niebiosach coś zróbcie.
P.S. A jednak jestem malkontentką ;-)
aniaczeresnia
9 maja 2016, 14:50Mam nadzieje ze masz wysoka wytrzymalosc zmeczeniowa i nie pekniesz ;-) A medalu malkontenctwa faktycznie nie dostaniesz, bo nie takie tu bywaja. Zbyt duzy optymizm mozna wyczytac miedzy wierszami (widzisz, ktos jednak analizuje Twoje autorskie teksty ;-))
Lachesis
9 maja 2016, 20:36A to jeszcze milej mi na mojej skołatanej duszy :-)
Mycha34
7 maja 2016, 18:18Możesz sobie narzekać ile chcesz a ja i tak uwielbiam Twoje wpisy
Lachesis
8 maja 2016, 08:36O jak miło. Dzięki :-)
silva27
9 maja 2016, 09:45Komentarz został usunięty
silva27
9 maja 2016, 09:47To zupełnie tak ja ja :-) I może nie wpisy na Vitalii, ale jakąś książkę koniecznie powinnaś po sobie pozostawić - to nie ulega wątpliwości :-)
Lachesis
9 maja 2016, 20:38A to dzięki bardzo. Książek po sobie zostawię dużo, tyle że nie mojego autorstwa :-))) Czarny humor się mnie trzyma :-)))) No i oczywiście tłuszczyk się mnie trzyma równie mocno ;-)