Jak gdzieś tam poniżej napisałam z aktywnością fizyczną długo chodziłam. Miałam kilku fajnych kochanków i chyba jestem tak okropna, że żaden nie chce do mnie wrócić i przeżyć ze mną tego jeszcze raz.
Pierwsi – było ich trzech na raz. Jak trzej muszkieterowie musieli się mną dzielić, albo to ja dzieliłam siebie pośród nich. Na imię mieli GUMA, SKAKANKA i ROWER. W gumę skakała chyba każda dziewczynka, na skakance też wywijałam całe popołudnia ,a rower… ech ta dziadkowa „ukraina”, gdzie wkładałam nogę pomiędzy ramę a pedały, bo za mała byłam żeby ją przełożyć ponad ramą i gnałam przed siebie z wiatrem we włosach. Ten związek uczuciowy był stały i trwał do czasu aż dorośliśmy do rozstania. Wprawdzie Rower do mnie wraca raz na jakiś czas, ale są to jednorazowe numerki.
Drugi był BALET. Byliśmy razem z 5 lat, ale nie byłam dla niego zbyt dobra, więc w trakcie trwania naszego związku przez rok zdradzałam go z SZERMIERKĄ, a po 4 latach bycia razem zaczęłam zdradzać go z KOSZYKÓWKĄ. Moim rodzicom bardzo się to nie podobało, bo dwóch na raz to nie po Bożemu i czasu za mało na naukę. Kazali wybierać. No i wybrałam KOSZYKÓWKĘ, tylko przestałam rosnąć i po kolejnych 3 latach kiedy dziewczynkom metr osiemdziesiąt, które myślały że dwutakt to krok taneczny, zaczęłam wchodzić pod pachę, to nawet na rozgrywającą się nie nadawałam. Za mała być rzucać, za duża by między nogami przebiegać. Trzeba było sobie poszukać nowego kochanka. Przez chwilę wpadał do mnie TANIEC TOWARZYSKI, ale jakoś nam nie wyszło.
I zostałam samotna. I taka samotna „zdećka” przybrałam na wadze. I razu pewnego wracając od koleżanki poznałam jego i zakochałam się na dłużej. Było ciemno i mżyło, droga nie daleka, ale i nie bliska. Przez park. Do autobusu mi się iść nie chciało, a i park w nocy nie zachęca. Chciałam opuścić go jak najszybciej. A zatem zaczęłam BIEC. I pomimo, że miałam glany na nogach, to biegło mi się dobrze i pomyślałam, jak by to było w lżejszych butach. I przebiegłam całą drogę do domu – odległość trzech przystanków autobusowych. Potem z pewną dozą nieśmiałości ukradłam młodszemu bratu adidasy. Próbowałam po parku, potem po bieżni i tak zostało na kilka lat. Po kilku latach nienasycona uwikłałam się w trójkącik, bo zakochałam się w ROLKACH, a później to już w ogóle było tłoczno, bo był i AEROBIC i SIŁOWNIA i znowu ROWER i króciutkie próby z TAŃCEM NOWOCZESNYM. Wiecznie w ruchu.
Jak poszłam do pierwszej pracy to zaczęłam powoli odstawiać od siebie wszystkich kochanków. Zostały gościnne występy z BIEGIEM i ROLKAMI. Za rzadko by coś z tego było, ale na tyle często aby za bardzo nie poszerzyć swoich gabarytów.
No i przyszły dzieci, a po dzieciach przestałam być atrakcyjna dla moich dotychczasowych kochanków. Szukałam nowych, ale żaden nie był na tyle dobry, abym zdecydowała się z nim zostać.
A teraz taka nadwymiarowa flirtuję trochę z kijami i nic poza tym. Żadnych kochanków. Nic a nic. Żaden mnie nie chce, a jak któryś chce to czujnie mu się przyglądam i stwierdzam, że mało atrakcyjny jest i się nawet w romansik nie plączę. Smutne życie bez kochanków.
beaataa
14 stycznia 2016, 23:00Ja chyba mam nieustający kryzys wieku postśredniego... kochanków wciąż przybywa: dwa lata temu pojawił się indoor cycling, jest moim faworytem. Ci bezbarwni/nudni zostali zapomniani (pilates, najgorszy ze wszystkich). I prawdą jest, że zawsze pamięta się pierwszego - aerobic Jane Fonda, przy kasecie włożonej do odtwarza video (naprawdę były takie urządzenia), ja w getrach własnoręcznie zrobionych na drutach, w różowo - czerwone paski (ach, jaka piękna się wtedy czułam) a w trakcie kryształy w regale brzęczały niepokojąco.
angelisia69
14 stycznia 2016, 13:33dobra jestes :P wszystko mozna ujac "delikatniej" zeby na koniec nie wyszlo ze jestesmy poprostu leniami :P
Lachesis
14 stycznia 2016, 17:41Nie jesteśmy leniami :-) Mamy inne priorytety :-)
agatsu1979
13 stycznia 2016, 23:17Aż się usmialam. Czyta się Ciebie z przyjemnością :-)
Lachesis
14 stycznia 2016, 07:48Cieszę się, że mogę dostarczyć radości :-)