Coraz bardziej zauważam jak systematyczność w działaniu na mnie wpływa. Jak mam zaplanowane śniadanie, obiad kolację jest dobrze. A jak wypadnie mi coś to już katastrofa.
Wczoraj po całym dniu pracy, musiałam skoczyć po zakupy. Pominełam porę kolacyjną po po tak upalnym dniu o 17.30 miałam ochotę tylko na wodę. przez co o 21 byłam tak głodna, że nie mogłam sobie rady dac. Głupia byłam bo przez cały dzień jadłąm bardzo mało. Bo co to jest pół jogurtu naturalnego na śniadanie? Albo na obiad dwa kotleciki z sałata lodową? Tylko tyle zjadłam;/
Wieczorem po powrocie na mieszkanie, aż mi się słabo robiło. Dlatego zjadłam jedną kanapeczkę z sałatą i pomidorem i było po problemie;D
Po godzinie spałam jak zabita;/ Nienawidzę upałów. A tu cały tydzień taki się zapowiada. Jak byłam szczuplejsza to lepiej znosiłam te tropikalne upały ;/