Wczorajszy dzien zakonczyl sie w moim domu dosyc...emocjonalnie, zeby nie uzyc okreslenia-dramatycznie! Otoz, Jasiowi umierala rybka, do ktorej zdazyl sie juz przyzwyczaic-choc mial na to tylko osiem dni..."proces" umierania rybki obfitowal w pelne dramatow -filozoficzne wywody ze strony Jego wlasciciela. Jakich tam mysli nie bylo!? Otoz, podsumowujac cale to wydarzenie, Jas, podobnie jak Jego matka - wierzy w istnienie cudow, ale , nie ma wiary, ze taki cud moglby sie Mu przytrafic (to odnosnie cudownego ozdrowienia rybki, o ktory modlilismy sie wspolnie do Sw. Franciszka, bo Ten, z kolei-kochal zwierzeta...) No, i wzruszona ogromnie bylam, gdy sie dowiedzialam, ilez to wartosciowych przedmiotow(ulubionych gier!) byl gotowy oddac moj Syn w zamian za cud uzdrowienia rybki! Nawet wyrzekl sie najwiekszej przyjazni kolezenskiej, zeby tylko rybka ozdrowiala! Jak wytlumaczyc dziecku sens przedwczesnej smierci rybki, w ktorej ulokowal soje uczucia? Jak zachowac sie , gdy dziecko kwestionuje swoja wartosc jako osoby, ktora nie zasluguje na nic dobrego i dlatego umieraja Mu wszystkie domowe zwierzatka (po pierwszej zlotej rybce-utracil "porky"-szara myszke...) Jak to wszytsko sensownie ujac, i wytlumaczyc komus, kto dopiero wkracza w realia bolesnej rzeczywistosci - by nie utracil optymizmu, wiary w lepsza przyszlosc? Takie to trudne, takie to trudne....Oj, Synku, zebym to ja sama wiedziala jak ten swiat wytlumaczyc -z szeregiem jego okrucienstw, znacznie bolesniejszych niz utrata rybek, myszki? Synek zaplakany do poznej nocy-usnal snem sprawiedliwego...A ja, czuwajaca przy rybce-odmawiajaca rozaniec za dusze zmarlych (listopad) - nie wiedzialam juz, o co naprawde sie modlilam...Chyba bardziej o uzdrowienie rybki, ktore moglo by przywrocic Jasiowi wiare w cud spelniajacy sie - rowniez- w Jego zyciu...
Nad ranem ujrzalam rybke umarla...Dzisiaj -"pochowek".A, co dalej z wyjasnieniem celu smierci? Na razie - zbyt ciezki ciezar by udzwignac, nie spiesze sie, nic na sile, dam pomyslec Synkowi, niech sam juz tworzy wizje swiata i niech sie uodparnia, jak ja, ktora utracilam wiare w cud przytrafiajacy sie mnie, bo , czy po tylu stratach-mozna jeszcze miec prawo do wiary w cud-przytrafiajacej sie mnie?
Pragne jednak nadmienic, ze w cud-ogolnie wierze, i jesli nie zdarzaja mi sie cuda "wielkiego formatu", moze wlasnie uchroni mnie przed utrata wiary w male, codzienne cudeczka kazdego dnia? Bo te potarfie zauwazac, naprawde!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
agusia3r
6 listopada 2006, 13:47Ale dacie radę kochana... A syn napewno mądry człowiek i zrozumie... Nie teraz to później... :*
roxy1
6 listopada 2006, 11:53dziecku ciężko wytłumaczyc sens smierci w naszym wyznaniu katolickim i musze przyznać, że pod tym względem inne wyznania" bija nas na głowę" ale cóż kiedyś sam zrozumie ale chyba nieuchronna koniecznośc takiej a nie innej kolei rzeczy niz sens.