W sobotę świętowaliśmy z mężem jego imieniny (pochodzi ze wschodu Polski i telefony z życzeniami się urywały! My generalnie obchodzimy urodziny) i 6 rocznicę naszego związku. Obiecałam kiedyś zrobić mojemu Mężowi deser i w ten weekend się upomniał. Zrobiłam szarlotkę sypaną na ciepło z lodami, tylko zamiast jabłek dałam truskawki. Mąż określił ten deser jako “orgazm w ustach”. Ja ze swojej strony też polecam tylko od razu zredukujcie ilość cukru o połowę. Niestety szarlotka była wstępem do mojego upadku. Oglądaliśmy film i poszły pistacje i mieszanka studencka. Dramat - i jak ja mam nie tyć?? Jestem chyba uzależniona od orzechów. Już nie ciągnie mnie do chipsów - ich miejsce zajęły orzechy... No nic. Zaczynamy nowy tydzień.
W niedzielę mimo niesprzyjającej aury wybraliśmy się ze znajomymi na wycieczkę. Mieliśmy jechać do ZOO w Ostravie, ale wystraszeni aurą pojechaliśmy do Browaru w Żywcu. Wycieczka bardzo fajna - fajnie pomyślane muzeum, degustacja. I podobnie jak w Tychach dostaliśmy pamiątkową szklankę. Polecam.
Od rana na razie trzymam jedzenie w ryzach - oby tak pozostało. Moje ulubione spodnie zrobiły się nieco opięte.....
berdonkaa
3 lipca 2013, 08:04Orzeszki są pyszne i zdrowe, tylko niestety trzeba jeść z umiarem :(
therock
1 lipca 2013, 12:52U mnie świeciło chwilę z rana i na tym koniec -.-
pannanikt00
1 lipca 2013, 12:09Też była w Browarze w Żywcu, bardzo fajne miejsce. Byłam bardzo zadowolona.