Od sobotniego wieczoru dieta legła w gruzach, ale o dziwo nie mam dużych wyrzutów sumienia. Tzn. nie oszczędzałam się. Jadłam wszystko na co miałam ochotę. Trochę też pofolgowałam z alkoholem – piłam przepyszny poncz. Muszę kiedyś sama spróbować taki zrobić. A co do samej imprezy – grunt, ze spotkaliśmy się ze znajomymi, pobawiliśmy się. Niestety nie w takim zakresie jakbym chciała, bo generalnie impreza wyglądała tak jakby właściciele zrobili imprezę dla siebie i znajomych i dobrali kilka par, żeby im się opłaciło. DJ trochę lewy – ona tańczy dla mnie leciało 5 raz (już mi się odbija tą piosenką), a i inne utwory tez często były powtarzane. Jedna Pani powiedziała, że tu nie DJ rządzi – więc czegoś tu nie rozumiem. Niemniej ja jestem taka (mam taki niedosyt tego typu imprez), że bawię się przy wszystkim, ale nawet mnie już wkurzał. Do domu wróciliśmy o 4 rano. A tak prezentowałam się przed wyjściem:
Śniadanie jedliśmy w niedziele o 11.50. Przygotowałam nam owsiankę, żeby uzupełnić różne mikro i makroelementy. Generalnie byliśmy mocno wypłukani i niewyspani. Potem obiad, a potem wizyta u siostry. I tu rozsądne odżywianie przegrało. Była babka piaskowa, ciasteczka owsiane, orzechy włoskie. Masakra. Po powrocie zjadłam tosta z żółtym serem i ziołami. Jedyny plus to taki, że tost był pełnoziarnisty. Potem trochę miałam wyrzutów sumienia, więc 35 min na stepie, 10 minut skakanka plus kolejny dzień A6W. Trochę kalorii spaliłam.
A dzisiaj od rana już dietetycznie (muszę utrzymać tendencję spadkową):
7.00 kromka chleba pełnoziarnistego z twarogiem i łyżeczką powideł śliwkowych, szklanka kefiru
10.00 grapefruit
13.00 dwie wasy z serkiem śmietankowym, wędliną drobiową, kiełkami i pomidorem, mały jogurt naturalny
16.30 zupa pomidorowa z makaronem
19.30 serek wiejski z ogórkiem i papryką
20.30 ćwiczenia na uda, A6W, skakanka – ćwiczenia tak późno bo jedziemy w odwiedziny do chrzestnego mojego Męża do szpitala.
Niestety tak mi te dni przelatują przez palce, że nawet nie mam kiedy czytać książki Jillian. Przeczytałam tylko pierwszą cześć – taki wstęp gdzie opisuje trochę swoją historię. Ciągnie mnie do tej książki, ale nie wyrabiam z czasem. Obowiązki domowe, ćwiczenia, a na dodatek mam gigantyczne ciśnienie na zmianę pracy, więc muszę poświęcić trochę czasu na jej poszukiwanie. Gdyby u którejś z Was kogoś szukali – dajcie info na jaką stronę wejść. Dosyć mam mojego nastroju związanego z obecnym miejscem, tym że nie szanuje się mojej pracy, a o docenianiu to nawet nie wspomnę. Musze się stąd wymiksować, bo zacznę mieć jakieś problemy natury psychicznej. A psychika to ta część mnie, która kompletnie siada….
Pozdrawiam.
ps. jutro na poprawę humoru zapisałam się do fryzjera na strzyżenie
laskotka7
11 lutego 2013, 21:52bardzo ładnie wyglądałas :)
grgr83
11 lutego 2013, 21:52Jeju jaka z Ciebie laseczka, bosko wyglądałaś. Zdaj potem relacje z fryzjera i ewentualnie fotki wrzuć :)
Jess82
11 lutego 2013, 15:15Ślicznie wyglądasz i cudna sukienka. Achh wyrwałabym Cię na dancingu:):)
Okruszek83
11 lutego 2013, 14:16Super wyglądasz, sukienka śliczna. Trzymam kciuki za szybkie znalezienie ciekawej pracy! :)
therock
11 lutego 2013, 12:57jaka ty szczuplutka jesteś:O wyglądasz super! czekamy na fotki po fryzjerowe;)