Wreszcie nie mam do siebie zastrzeżeń:). Dieta ok. Skalpel zaliczony. No i jeszcze bieganie po rynku z ośmiokilowym ciężarkiem na rękach:).
Przed treningiem jogurt naturalny, truskawki, pół garstki płatków kukurydzianych, otręby gryczane.
II śniadanie: omlet ziołowy z dwóch jaj z pastą z wędzonego dorsza, jalapeno, ogórki małosolne, sałata.
Coś na kształt lunchu naprędce zmontowane w ogródku piwnym (nie piłam piwa:)))): serek wiejski, pieczywo chrupkie, łosoś nadziewany szpinakiem.
Kolacja: 2 kromki dziwnego chleba z biedronki, tatar wołowy + różne pikle.