po długim czasie
Ach...nie mam nawet czasu, żeby tu cos napisać. Dawno tu nic nie pisałam. Mam chwilowy zastój, stanęłam s wagą w miejscu...i nic. Nawet jakoś nie mam takiego zapału jak kiedyś. Jednak mimo to, staram się trzymać diety. Słodyczy też nie jem i sama jestem zdziwiona, ze mnie do nich nie ciągnie (a zawsze je lubiłam). A tak to mam jakiś marazm, opadły mnie siły witalne. Mam tylko nadzieję, że to jednak jest chwilowe. A było tak fajnie......
pierwsza radość
Wiecie co...wczoraj byliśmy u znajomych na urodzinach. Impreza była w knajpie, więc były też i tańce. I jaka była moja radość, jak usłyszałam dużo komplementów na swój temat. Znajomy, który miał urodziny przez chwilę pomyślał, że pomyliliśmy imprezy, bo mnie nie poznał, a potem tak się natańczyłam z innymi facetami (z mężem oczywiście też), że pomału zaczyna wraca mi wiara, że można dobrze wyglądać i cieszyć się ze swojego wyglądu. Ale przede mną jeszcze wiele wysiłku. Obym tylko miała siłę i chęci. Poza tym pierwsze słońce na dworzu, ciepło jakoś pozytywniej nastawia do życia. Czego Wam wszystkim też bardzo życzę.
...
Dawno mnie tu nie było, ale naprawdę mam ostatnio mało czasu. W pracy masa roboty, potem w własnej firmie i tak już zaczynam chwilami nie kontaktować. Nawet nie mam czasy zrobić tyle ćwiczeń ile bym chciała. Ale mam nadzieję, że ten stan jednak szybko minie. Dzisiaj poszłam ćwiczyć (powiedziałam sobie, że po prostu muszę i koniec, niech sie wali, pali co chce). Jednak po takim wysiłku czuję się dużo lepiej. No i nie czuję się taka przybita. Na szczęście dietę staram się trzymać i to mnie cieszy, bo chociaż widzę tego efekty.
...
Witajcie, nie mam ostatnio czasu za bardzo pisać pamiętnika. Niestety z mężem mamy strasznie dużo pracy w firmie. Ale jednak staram się wygospodarować godzinkę na ćwiczenia, bo najgorzej jak sobie powiem, że nie mam czasu i odpuszczę. Więc staram się mimo wszystko ćwiczyć, bo jednak mimo wysiłku czuję się inaczej (tzn.lepiej) po ćwiczeniach. No i jakoś jest fajniej jak już ciutek lepiej się wygląda i lustro tak niemiłosiernie nie straszy. No ale nie można osiąść na laurach, tylko działać dalej. Życzę więc Wam wszystkim Vitalijki i sobie samej dużo wytrwałości.
mały sukces
Czytam dzisiaj niektóre pamiętniki i trafiłam na same takie, w których dziewczyny piszą o swoich sukcesach. I aż miło mi się zrobiło, że wytrwałością można jednak zdziałać cuda. Ja dzisiaj też osiągnęłam mały sukces, bo mój mąż zaprosił mnie do sklepu z ciuchami, żebym sobie coś kupiła. Więc ja buszowałam po sklepie i .....kupiłam sobie dwa ciuchy w mniejszym rozmiarze. Nawet nie wiecie, jak mi się zrobiło anielsko na duszy. No ale oczywiście to dopiero początek moich zmagań i wierzę, że włożę za jakiś czas jeszcze mniejsze ciuchy. Ale uczucie w sklepie....super. Fajnie jest kupować mniejsze rozmiary. Zaraz zresztą idę ćwiczyć, bo przecież nie można spocząć na laurach, tym bardziej że w jakimś pamiętniku przeczytałam i od razu sobie uświadomiłam, że do wakacji zostały dobre 4 miesiące. A więc do dzieła.....
ach ten czas...
Witajcie, znowu minęło trochę czasu od mojego ostatniego wpisu. W zeszłym tygodniu nie mogłam nawet ręką ruszyć, tak mnie pokręciła grypa. Teraz jest już lepiej, wczoraj nawet po tygodniu zaczęłam znowu ćwiczyć. Mimo przebytego przeziębienia nadal mam chęć do ćwiczeń i do diety, co mnie baaaardzo cieszy. To chyba naprawdę mój czas na odchudzanie (chcę w to wierzyć). I co mnie bardzo cieszy, to zawsze w dniu ważenia, moja waga pokazuje mi przynajmniej kilo mniej. Ale faktycznie dużo zależy od pozytywnego myślenia, że trzeba cieszyć się z każdego rzuconego kilograma, a nie mówić sobie, że coś słabo idzie. No i jeść częściej a mniej (a kiedyś wydawało mi się to niepojęte). Dlatego teraz cieszę się bardzo, że jakoś mi to wszystko idzie.
:-(
A mnie od dwóch dni męczy choróbsko. To że ledwo żyję, to pół biedy, ale kaszel który mnie męczy....masakra. Mam już prawie płuca wyplute, a kaszel jak mnie męczy tak męczy. Nie znacie czegoś skutecznego na pozbycie się go? Siły nie mam, żeby się uczyć, a w sobotę mam 2 egzaminy. Ćwiczeń nie robię, bo chyba bym ducha wyzionęła. Masakra. Fervexy, gripexy nie pomagają, a nie dość tego, jeszcze mam w sobotę kolejną zabawę (a ja w rozsypce).
....
Witajcie, nie mam ostatnio czasu tu zajrzeć....egzaminy, praca. W piątek miałam zabawę firmową i niestety nie mogłam wykonać swoich ćwiczeń, no ale odbiłam sobie w tańcu. Było fajnie, wesoło, a czas tak szybko zleciał.
Dietę swoją pilnuję, aż Wam powiem, że sama jestem zaskoczona, że idzie mi to łatwo. Może w końcu to jest mój czas na to, żeby się za siebie wziąć? Mam nadzieję że tak. I tego Wam wszystkim też życzę.
kolejny tydzień
No i zaczął się czwarty tydzień mojej diety i ćwiczeń. Na chwilę obecną cieszę się, że mi dobrze idzie, że nie mam wątpliwości, że mnie nie ciągnie do słodyczy, że ćwiczę sumiennie. Muszę Wam powiedzieć, że sama w siebie nie wierzyłam, że potrafię. W moim wykonaniu czwarty tydzień to już coś. Jeszcze do tego mam teraz egzaminy i o dziwo nawet przy stresie mnie nie ciągnie na jakieś podjadanie czy coś słodkiego. Aż chwilami zastanawiam się, czy ja to faktycznie ja. Ale co tam. Byle do przodu. A jak wam idzie dziewczyny?
Sukces osiągnięty! :-)
Czynniki sukcesu
Moja motywacja to "narzucenie" mi jakiś ćwiczeń i diety. Wtedy jestem bardziej obowiązkowa, bo wiem, że muszę coś zrobić. Gdybym sama sobie narzuciła dietę i ćwiczenia, to mogłoby to się nie udać. A tak mam jakiś bodziec do działania.