03.07.2014, O4.07.2014
Nie napisałam na bieżąco i już nie pamiętam dokładnie ile i co jadłam, ale jest ok. Ciągle nie mam czasu na poprawne posiłki o normalnej godzinie, więc będąc w pracy nie jadłam nic- żeby nie jeść tylko dla zasady. Kupiłam sobie dzisiaj płatki owsiane, będę jeść takie na wodzie w pracy:) Przeczytam czy są wartościowe?! Moja praca jest zabójcza, nie mam siły, jest bardzo absorbująca, nie ma tu mowy o odpoczynku.Bardzo duża odpowiedzialność. Wszystko jest na mojej głowie. Jestem zmęczona. Czy znajdę kiedyś ten ideał, gdzie będę czuła się super? Gdzie będę się rozwijać i jednocześnie mieć czas dla siebie, mieć czas na nudę? W ciągu dwóch dni powinnam dostać okres więc mój organizm będzie wielką bombą, ale będę ważyć się co tydzień i zobaczymy czy dążę do celu. Ale czuję się trochę się ogarnęłam, bo odzwyczajam organizm od obżarstwa. To najważniejsze.Mam teraz maraton w pracy i chciałabym pisac na bieżąco bo mogę się wtedy dokładnie rozliczać z tego co jadłam. Będę się starać, a na razie uciekam spać. Ważenie w poniedziałek rano:) Chciałam jeszcze tylko napisać że mój piesek - właściwie piesek mamusi też jest teraz na diecie i jestem z jej dumna.
02.07.2014
Śniadanie: 2 parówki z szynki, pół twarogu, jajko, pomidor, ogórek, kawa z mlekiem
Podwieczorek: średni ananas obrany w kawałeczki, kawa z mlekiem, 1 litr wody z aromatem
Obiado-kolacja- warzywa na parze oraz puszka tuńczyka w sosie własnym, kilka truskawek, 2 sztuki ptasie mleczko, kawa z mlekiem, podgryzek bułki.
Warzywa na parze chyba wzdymają, zwłaszcza te niepożądane- tam też było trochę groszku, a ja tego nie toleruję. Ale zjadłam szybko co miałam, bo oczywiście za późno zjadłam obiad i połączyłam z kolacją. I lepiej że zjadłam co zjadłam a nie rzuciłam się na byle co.Jak tutaj być pięknym, jak ciągle brak czasu na jedzenie i myślenie o tym- co teraz zjeść szybko??? Ale muszę tu pisać, muszę pisać co jem, muszę o tym myśleć, bo bez kontroli i to stałej kontroli- nie ma u mnie efektów. Wypiję jeszcze zieloną herbatę i to tyle na dzisiaj. Wskazówka dla mnie: pilnować godzin jedzenie, nie dopuszczać organizmu do obsesyjnego głodu!
01.07.2014
Śniadanie: kawa z mlekiem, 2 parówki z szynki, pół twarogu, pomidor, ogórek, rzodkiewka.
Połowa dnia: maliny ok.250 g oraz energetyk!
Wieczór: sałatka z kurczakiem z balbeka bez sosu, zielona herbata, 2 wody 0,5 l z sokiem do aromatu
Podrgyzłam 1/4 bułki
Dzisiaj pracowałam i z jednej strony nie myślałam tak bardzo o jedzeniu ale po powrocie do domu byłam mega głodna- jak zawsze. Dałam radę. Dzisiaj jak ubierałam spodnie rano to czułam mój brzuch. Nienawidzę tego tak bardzo, że muszę szybko schudnąć. Teraz zapowiada się maraton w pracy, martwi mnie to. Ważne, by zapewnić sobie posiłki i nie rzucać się na byle co.
30.06.2014
Zważyłam się tak jak powinnam już dawno, żeby przeżyć traumę i wziąć się za siebie dużo wcześniej. Pamiętajcie- ludzie z problemami muszą się ważyć. Mimo wszystko. Wiedziałam już o tym, ale to było silniejsze ode mnie.Wolałam wtedy tego nie wiedzieć bo nie miałam ochoty na ograniczenia. Przytyłam dużo. 75,7 kg, a ok. 3 miesiące temu było 63, 64...efekt jojo, kocham go! Czuję się bardzo otyła i napuchnięta, mam wielki brzuch i wielki tłusty tyłek. Szok- jak można doprowadzić się do ruiny:)
Śniadanie: kawa z mlekiem, 2 parówki z szynki krakus, 1 jajko gotowane, pomidor, 4 rzodkiewki.
Obiad: kawa z mlekiem, warzywa na parze z lidla, 8 szparagów, 1 kawałek pizzy:)
Kolacja: 2 zielone herbaty, litr wody z dodatkiem soku do aromatu.
TRAUMA
Ważyłam już 62-63 kg. Byłam chuda i filigranowa. Byłam na diecie dukana i długo trzymałam się z dietą. Przestałam stopniowo trzymać się tylko Dukana ale cały czas uważałam co jem. Trwało to 8-9 miesięcy. Dokładnie od maja 2013 do lutego 2014. Schudłam około 16 kg. I co z tego????Wpierdzielam teraz jak głupia wszystko!!!! Dupa zaczęła tyć z dnia na dzień. I ani się obejrzałam i jestem tłusta i mam wielką dupę i brzuch nawet mam, pomimo tego że w brzuch i cycki idzie mi na samym końcu. Cycki mam tłuste. Jak mogłam? To chyba wina tej pracy. W pewnym momencie przestałam się kontrolować, podświadomie uspokajałam się gdy się nażarłam. Potrafiłam cały dzień nie jeść żeby potem nażreć się jak świnia. Jem jem jem jem!!!! Jadłam na noc jak prosie. I co mi zostało z diety? Nic!!!!Oszukany organizm i ponowny tłuszcz. Nawet jazda na rowerze nie pomaga, bo zajadam się potem cym popadnie. Co się ze mną stało? Postanowiłam mieć jakąś dietę. Nie mogę tak. Dlaczego inne kobiety są szczupłe i trzymają taką wagę zawsze i nie mają z tym problemu? Mam kartę Multisport, zaczęłam jeździć rowerem do pracy a w jedną stronę mam 10 km. Z karty nie korzystam bo nie mam siły i czasu po robocie i na serio- przestało mnie to wszystko kręcić. Jestem beznadzieja, bardzo beznadziejna. Ale zdaję sobie z tego sprawę. Nie chcę mieć jednak wielkiego brzucha i nie mieścić się w spoddnie. A już było tak super, wszystko na mnie pasowało, we wszystkim wyglądałam dobrze. Nie mam czasu, ta praca mnie zabija. Chcę mieć dietę. Racjonalną, zdrową, nie agresywną. Żebym nie rezygnowała ze wszystkiego. Żebym chudła ale żebym później znowu nie wyglądała jak klops. Nie wchodzę na wagę od 2-3 miesięcy. Mam traumę. Nie wejdę, Boję się bardzo! Aż mnie serduszko kuje jak myślę o tym, że powinnam się zważyć. Nie chcę! Najpierw muszę się ogarnąć. Od jutra. Będę pisać. Może to pomoże?
03.06.2013
To już prawie miesiąc. Dieta cały czas trwa, a ja ważę dziś 74,2. Myślę, że schudłam już 6 kilo. Jeszcze miesiąc takiej diety, według założeń, a później planuję stabilizację i utrwalenie i muszę zacząć ćwiczyć coś długofalowo. Waże się co tydzień i cieszę się, że widzę postępy, ale nie ukrywam że walczę ze sobą i jem mało i cały czas się pilnuję, by nie złamać zasad diety. Idę teraz na kawkę. Trzymajcie kciuki. Oglądam moje zdjęcia i może mam chudą twarz, ale w każdym roku widać, że mam problem z wagą- raz w dół- raz w górę. Muszę walczyć całe życie.
JESTEM SILNA
Cały czas jestem na diecie. Czuję gorsze dni i mam dosyć niektórych moich posiłków, ale trzymam się. Gdzieś tam coś podgryzłam, gdzies tam coś posmakowałam, ale trzymam się. Nie jest to łatwe, bo chyba okres mi się zbliża i muszę jeszcze bardziej się pilnować i walczyć z głodem. Nie mam już ochoty na niektóre produkty, ale czasami brakuje mi cukru, dlatego nie popadam w paranoje. W tym tygodniu schudłam 900 gram, czy to dużo? Nie wiem. Może tak racjonalnie. Najgorzej jeśli zacznę jeść normalnie, bo teraz jem bardzo mało.Ale muszę sobie przypominać jaki jest cel! Mam zejść do 70 kg, a najlepiej chociaż gram poniżej 70. Dzisiaj wskazówka pokazuje 75,5 kg, czyli cel nie jest daleki i jest realny, musi starczyć mi sił. Dzisiaj jest 23 dzień diety. Nie wiem czy robić 5 na 5 w diecie białkowej, czy może 1 dzień na 1, żeby wytrwać, bo brakuje mi pomysłów, a zwłaszcza czasu na specjalne posiłki. Bałam się dzisiaj ważyć, bo myślałam, że nic nie zeszło, nic po sobie nie czułam, Mój organizm zaczyna powoli się buntować, bo dla mnie jest chyba przeznaczona inna waga- czasami mam takie wrażenie. Ostatnio zrobiło się zimno i nie jeździłam rowerem do pracy, ale jak tylko pogoda się poprawi to znowu ruszę dupkę, miałam chodzić na basen. Czuję że mój zapał jest ttrochę mniejszy niż był, ale wiem jaki jest cel i musze sobie o nim przypominać, musze pamiętać, że zasypiać obżarta jest okropne. Dobrze jest czuć się lekko, naprawdę!Podchodzę o tego wszystkiego jak przyjemność, nie jak kara- ja po prostu chcę wyglądać i czuć się lepiej. Nie miałam czasu wejść tu i napiać, ale spokojnie- radze sobie. Jak będę miała kryzys to wejdę tutaj, a ważę się co tydzień w poniedziałek rano. Muszę wierzyć, że się uda.
13.05.2013
Trzymam się. Jestem bardziej głodna niż byłam wcześniej, ale daję radę. Nie mogę się złamać. Dzisiaj śniło mi się, że jadłam naleśnika z pieczarkami, a wcześniej z czymś jeszcze i się cieszyłam, że się obżeram....pycha było....a po chwili w śnie zaczęłam mieć wyrzuty sumienia i się obudziłam i zastanawiałam, czy to co zjadłam w śnie to była prawda? Dieta jest po to, aby nie jeść świństw i odzwyczaić się od objadania i pozwalania sobie na wszystko kiedy tylko chcę. Nie jest to łatwe. Mam wzloty i upadki, ale patrząc na to ile ważę to chyba więcej upadków. Po diecie dukana występuje efekt jojo, ale tylko wtedy gdy zaczniesz jeść jak kiedyś- czyli wszystko! Jestem o tym przekonana, bo sama tego doświadczyłam- jeśli wrócisz do swoich złych nawyków- znowu będziesz grubasem.
10,11,12.05.2013
Dzisiaj jest 8 dzień diety- nie był najlepszy, bo czuję mały kryzys. Mam ochotę na coś słodkiego i nie mogłam się skupić gdy byłam u mamy. Niby najadłam się tych swoich świństewek, ale byłam jakaś głodna i podgryzłam coś słodkiego, ale tylko gryzki i podjadanie- takie małe grzeszki. Ogólnie się trzymam. Dzisiaj rano się zważyłam. Suma= 77,7 kg. Myślę, że w ciągu tygodnia mogło zejść około 3 kilogramów, bo miałam już naprawdę rekord wagowy. Zatem- warto walczyć! Wiem, że warto, mam motywację- ale te potrzeby mnie przygnębiają, bo nie zawsze będę taka twarda, a to dopiero tydzień walki. Trzymam się diety dukana, ale jeżdzę rowerem do pracy i będę robiła brzuszki, bo nie chce tylko zejść z wagi, ale chcę aby moje ciało wyglądało dobrze. Niech spada ta waga powoli ale systematycznie i nawet jeśli będę się załamywać, nie mogę przestać!!! To zbyt ważne, to zbyt fajne- jest być szczuplejszym.Zbieram się w sobie na następny tydzień. Gdy jestem w pracy to radzę sobie lepiej niż w czasie gdy jadę do mamusi i wszystko mnie kusi. Teraz tylko poniedziałek i wtorek z warzywkami, a potem 3 na 3- białka i białka+warzywa. Do skutku. A cel to 69 kg. Wiem, że to będzie już bardzo duży sukces dla mnie. Pomyślałam sobie,że jak się uda to zjem wielki torcik bezowy ala daquaz, hihihihi! Idę zaraz zrobić sałatkę na jutro, bo muszę być przygotowana na napady głodu. Brakuje mi troche smaków. Muszę się wezbrać w sobie ponownie, tak jak tydzień temu!!!!Dam radę!
7,8,9.05.2013
Nie pisałam, bo albo pracuje albo robię coś innego i zapomniałam się odezwać. Minął 5 dzień fazy uderzeniowej diety dukana. Dzisiaj zaczynam dzień 6, w którym będę dorzucać warzywka. Największy kryzys to pierwsze 4 dni, wczoraj było już naprawdę nieźle. Muszę pamiętać o co walczę i nie załamywać się o mieć ogromną motywację. W chwilach zwątpienia przypominam sobie jaka jestem gruba i że nie mogę wejść w ładne spodnie i że wyglądam jak kwadratowa dupa. Powinnam się zważyć, czuję że jest lepiej, ale boję się, że będę za dużo myśleć o wadze....no i wiadomo, że w fazie uderzeniowej chudnie się najwięcej i szybko, bo pozbywam się wody z organizmu, a później nie jest już tak łatwo. Chyba nie będę się ważyć. Wejdę na wagę dopiero, gdy będę czuła, że to jest to, że nie mam siły, że słabnę....wtedy będę miała kolejną motywację. Zobaczę. Teraz piję zieloną herbatkę i rozmyślam. Wydaje mi się, że czas tak wolno leci jak jem mniej:))) I chciałabym być już po miesiącu dietki i żeby to tak szybko następowało- to kolejny błąd- nic nie dzieje się szybko, a co szybko nadchodzi to szybko ucieka:) Będę pisać.