Hoho!
Wczoraj podpisałam cyrograf z diabłem na miesięczną siłownie. Dziś - zakwasy mam jak cholera. Ale przynajmniej czuć, że jakieś mięśnie mam. Dietę mam zamiar wykupić na Vitalii. Póki co radzę sobie sama, błądzę troszkę jak dziecko we mgle.
Dziś na obiad były frytki z mojej magicznej frytkownicy. Dostaliśmy ją od teściowej pod choinkę. Początkowo nastawiona sceptycznie, dziś uwielbiam frytki z tego urządzenia - jest genialne! Dodajesz łyżkę oleju... i już! A frytka w smaku pyszna - w środku miękka z zewnątrz chrupka. Jedynym minusem jest cena... Tym bardziej cieszy mnie ten prezent. Urządzenie wygląda tak:
a gotowe frytki tak:
Dodatkowo zrobiłam też marchewkę, ale nie smakowała mi.
Powodzenia w zmaganiaaaach! :)
koper666
16 stycznia 2016, 14:43Ale super sprawa, zjadłabym frytki! :D
angelisia69
15 stycznia 2016, 13:27swietna sprawa,widzialam takie Philipsa ale cena powala :/ To skoro pakt z diablem podpisany to uwazaj bo twoja dusza na szali :P
screwdriver
15 stycznia 2016, 00:29Ale czad! kupiłabym sobie coś takiego ale nie mam już za bardzo miejsca w kuchni :C