Dziś nie będzie litanii z moich rozważań, przemyśleń i motywacji, bo nie mam siły pisać.
Menu:
Śniadanie: Pomidor z olejem i bazylią.
Obiad: Ryż z sosem z kotletów sojowych.
Deser: Marchewka.
Wiem, wiem mało tego jedzenia, ale tak ryż mnie zapchał, ze nie mogłam nic w siebie wcisnąć.
Poza tym cały dzisiejszy dzień pracowałam w ogrodzie. Od godziny 10:00 do 20:00 kopałam, przesadzałam, wyrywałam i grabiłam jak szalona. Zgrzałam się niesamowicie i jestem obolałą jak po maratonie. Ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolona, nie dość, że ta praca opłaciła się dla mojego ciała i ducha, to dokonałam widocznych zmian w moim otoczeniu. Jutro też idę pustoszyć ogród mojej mamy i mam nadzieję, że nie będzie mnie ganiać po nim gdy zobaczy zmiany jakich dokonałam. Choć wszystko oczywiście pod nadzorem, bo ogród to dla niej świętość, a przesadzanie to zło konieczne. Ale zgodziła się, aby to trochę ogarnąć i nadać temu kształt. Więc teraz pracuję nad tym, aby osiągnąć efekt "Zaczarowanego Ogrodu". Życzcie mi powodzenia, bo będę chyba siedzieć w kwiatkach przez dwa tygodnie:)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
MeggiNorth
5 września 2013, 09:50Malutko jedzenia! Ale rozumiem, ryż rzeczywiście zapycha. Powodzenia w ogródku ! :D
kilostoper
4 września 2013, 22:29Ruch na świeżym powietrzu? BRAWO:)
kilostoper
4 września 2013, 22:29mmm ten pysznie brzmiący sos sojowy... czekam na przepis, który mi obiecałaś;)