Okej dziewczyny, koniec tego dobrego... Dziś znowu pochłonęłam duże ilości węglowodanów prostych, a z pożytecznych rzeczy tylko...mleko -,-
Dlatego od jutra podejmuję WYZWANIE ! Zero słodyczy przez 20 dni ! 20 dlatego, że 28 to wesele, więc na pewno ulegnę pokusie... Ale jeśli nie wmówię sobie że to WYZWANIE, dalej będzie pałaszować słodycze... Chociaż mi to by się przydał psycholog, bo ja naprawdę jestem uzależniona od słodyczy i już to nie jest wcale śmieszne...Dla mnie ;/ Mama sie śmieje, twierdzi że w końcu "znormalniałam", ale mi nie do śmiechu, bo jem, i czuję się fatalnie...Nie, nigdy nie wymiotowałam po obżarciu się, okej, tylko raz ale wtedy musiałam, po prostu, bez tłumaczeń. Moja koleżanka zawsze wymiotuje po objedzeniu się ale ja po prostu nie miałabym odwagi, to jest obleśne i w ogóle. Nie chodzi o to że 3-4 cm przybyły, no niestety ale kara musi być, tylko po prostu źle się czuję, tak jakbym usmarowała się gnojem :O A dalej jem - tak jak palacze muszą zapalić a wiedzą że to strasznie szkodzi. No cóż - może faktycznie wmówię sobie, że ten batonik to nie batonik, ale uformowany gnój ? :D Wiem, troche drastyczne i niesmaczne ale chyba na mnie podziała. Jak na razie powiesiłam sobie plakat wysportowanej i szczupłej dziewczyny, na tapecie w telefonie tak samo, i czasem to nawet pomaga, jak w sklepie obok półlki ze słodyczami ktoś zadzwoni, popatrzę się na tapetę, i odechciewa mi się słodkiego. No nic, WYZWANIA się podejmuję. Zobaczymy jak to wyjdzie.
Będe pisać co jakiś czas jak mi idzie. Nawet na wycieczce w Krakowie 21-go się nie pokuszę, na obiad zjem sałatkę grecką :) Trzymajcie kciuki, paaa:*
djarzembinska
8 czerwca 2014, 11:05Jak się postarasz i będziesz brnęła do celu nie patrząc na nic, to 20 dni minie w mgnieniu oka. Wyzwanie bardzo fajne, życzę powodzenia:-)