Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 41


OOOOOOO JEA! Waga pokazała 70.1  Czyli tyle samo ile w piątek, dlatego miałam taką cichutką nadzieję, że zobaczę 6 z przodu, ale tak też jest cudnie!
Właśnie wróciłam z wycieczki rowerowej. Jeździłam poza miastem jakimś szlakiem rowerowym, którego nigdy wcześniej nie widziałam, dlatego cały czas bałam się, że się zgubię w środku lasu. I widziałam 2 zajączki! Aż się zatrzymałam żeby na nie popa trzeć. Jeździłam 65 min i okazało się, że spaliłam około 350kcal, a czuję się jakby wygrała jakąś olimpiadę, ale ok.

Dzisiaj chyba przekroczyłam mój limit 1500kcal, ale raczej nie mam jakichś wyrzutów. Chociaż trochę mnie męczy, ze zjadłam trufla wiśniowego od mojej matematyczki, ale oj tam. W ogóle, ona w szkole uchodzi za takiego trochę tyrana, ale jak ktoś coś umie i rozumie i się zachowuje, to jest całkiem spoko, dzisiaj poczułam to na własnej skórze. No i ona za taką ładną pracę na kółku chciała mi dać kolejnego trufla do niej, że nie chcę, a ona się mnie pyta, czy nie lubię. A ja do niej, że nie o to chodzi, tylko chcę trochę schudnąć. Hahaha, sama się sobie zdziwiłam, że powiedziałam to do ojej MATEMATYCZKI, hahaha, ale oooooook. A ona na to, że z czego ja chcę się odchudzać i czy chcę żeby mi wszystkie kości było widać, haha. Dzisiaj zobaczyłam, ze jest nawet spoko, chociaż się łatwo denerwuje, ale to tylko na tych co nie chcą się uczyć i w ogóle się nie starają. A ja sie chyba staram, także jest ok.

Nie wiem, czy będzie się chciało Wam to czytać, hahaha.

Menu:
7.00 4 kromki chleba zbożowego + 4 plastry szynki + 1 plaster sera + ogórek = 420kcal
10.30 marchewka + garść błonnika + batonik musli = 220kcal
12.30 jabłko = 40kcal
13.30 2 kromki ziarnistego + połowa plastra sera + plaster szynki + ogórek = 205kcal
14.30 trufla wiśniowa = 75kcal
16.30 zupa z fasolki szparagowej + kawałek gotowanej polędwiczki + 4 kromki chleba pszennego = 700kcal
Razem: 1640kcal

Aktywność:
65min rower = ~-350kcal

Płyny:
jak na razie 2,5 L

A tak w ogóle, to spytam się Was o zdanie. Bo w sobotę są biegi, w których walczy kilka szkół. Pani powiedziała, że nie liczy się pierwsze miejsce, ale ilość uczestniczek. Długość trasy to ok. 1-2km. Nie wiem czy się zapisać. W sumie trochę się boję, że po 500m będę zdychać z inhalatorem w ręku. Chociaż dzisiaj na rowerze nic mnie nie brało. Mam dylemat. Co myślicie?
  • Zabka92

    Zabka92

    14 maja 2012, 21:33

    może wyjdź sobie pobiegaj i zobacz ile Ci się uda i wtedy zadecyduj :) rower a bieganie to niestety dwie zupełnie inne rzeczy, ja na rowerze mogę pedałować ile wlezie a nie przebiegnę nawet 100m :P

  • dorka001d

    dorka001d

    14 maja 2012, 20:42

    Haha dobra ta matematyczka ;p No taki bieg to ryzyko ;) moze sprobuj jutro sobie zrobic taki dystans i zobaczysz czy dasz rady :)

  • Vertnet

    Vertnet

    14 maja 2012, 20:32

    biegnij ; D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.