Na początku chcę Wam wszystkie vitalijki życzyć wesołych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych! Niech upłyną Wam w cudownych nastrojach i żebyście nie wyrywały sobie włosów z głów z powodu diety.
A teraz bardziej przyziemne sprawy. Jak mówiłam, zaczęłam się ważyć codziennie i mam kolejny powód żeby uważać siebie za nie do końca normalną osobę. Bo chyba nie można uważać za normę że w czasie jednego tygodnia waga mi się waha między 64,9, a 60,9. I to nie, że sobie powoli spada, tylko jednego dnia tak, albo tak.
Z dietą oczywiście nie było idealnie, ale zauważyłam, że pomimo wpadek, każdy tydzień jest lepszy od poprzedniego. Więc mimo wszystko uważam to za sukces. Za to na prawdę bardzo jestem zadowolona z ilości ćwiczeń jakie wykonuję. Mój upór sam mnie zadziwia. Szczególnie, że jak czytam u Was jak jesteście zadowolone i szczęśliwe po treningu, to dochodzę do wniosku, że chyba jestem pozbawiona endorfin. Nie doznaję jakoś tego szczególnego uczucia szczęścia po wysiłku, chyba że to ma być zadowolenie z tego, że to już koniec, to odczuwam.
Zbieram się powoli do szaleńczego jak na moją osobę pomysłu, czyli wstawienia zdjęć do pamiętnika z moją sylwetką. Wstydzę się bardzo i jak zakładałam pamiętnik, nie zamierzałam robić tego typu rzeczy, ale jeśli ma mnie to dodatkowo zmobilizować, to czemu nie? Sama lubię patrzeć na przemiany innych, więc nie można być samolubną i trzeba odwdzięczyć się tym samym.
Nie wiem jak Wy, ale ja jutro na jeden dzień zapominam o diecie bez wyrzutów sumienia. Nadrobię to dodatkowym treningiem w przyszłym tygodniu. Także i sobie i Wam: SMACZNEGO!
jjules.
30 marca 2013, 22:59Wstaw zdjęcia! Nawet jeśli nie teraz, to kiedyś dużo Ci da wrócenie do nich i porównanie. Poza tym konstruktywna krytyka albo kilka rzeczy których nie zauważałaś a ktoś inny Ci ich zazdrości - to też dobra motywacja :) Zazdroszczę Ci niezłomnej motywacji, ja na szczęście zjadłam jedynie jeszcze jabłko i banana, nic więcej po tym świątecznym obżarstwie ;) Ale jutro nie będzie lepiej... :)