HEEEEJJJJ!!!
Jest fajnie. Waga dzisiaj pokazała tadam tadam.... 62,2!!!! Czyli kilo za mną. W końcu jakoś bardziej się ruszyła, z czego bardzo się cieszę, bo już z motywacją bywało różnie. A tak to aż chce się dalej dążyć do celu. Obiecywałam sobie, że nie będę od razu zmieniać paska, ale taka jestem z siebie dumna, że pozwolę sobie na ten gest.
W ten weekend nie będzie wyzwań w postaci zachowaj dietę podczas wizyty u rodziny. Wystawiam swoją działalność na targach, więc stanie po 8h na stoisku 2x2m i nie będzie gdzie się ukryć żeby coś skubnąć do jedzenia, szczególnie, że będzie nas tylko dwie. Brzuch będzie na pewno grał mi głośnego marsza i będę się krępować przed potencjalnymi klientami. Jednak koleżanka chyba ma gorzej, bo w 6 miesiącu ciąży, więc i nogi, kręgosłup i z głodem też nie wiem jak sobie poradzi, bo wpieprza ostro.
Na zewnątrz zimno, wieje wiatr i pada śnieg, a ja poszłam biegać. Całe ciało i umysł krzyczały "NIE!" i szukały wymówki, jednak to przesunięcie paska zmotywowało dupę do ruszenia. Jakoś może to przeżyłam, choć nie biegałam od tygodnia i piszczele miałam jak z ołowiu. Dresy zostały obłocone, a jak mój biszkoptowy labrador po tej wyprawie się prezentował nawet nie wspomne.
A motywacje tak dla ocieplenia ducha i z wzdychaniami do lata, do lata, do lataa...
Kirley
ryba12390
22 marca 2013, 07:38musze niestety. Nawet nie miare, tylko bede mieć zdjęcie miar dopiero. już kupiłam. Byłam w sklepie gdzie babeczka miała miliony różnych rozmiarów, prawie wszystkie przymierzyłam i kupiłam ten który po części mi doradziła. Jestem zadowolony, gdyż nawet jak schudnę wydaje mi się, że się dobry:-D