Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Smacznie i sycąco / dzień 2


Drugi dzień na diecie i czuję się super. Fakt, opuściłam dzisiaj jeden posiłek z braku czasu, ale mimo wszystko przez cały dzień nie odczuwałam głodu. Muszę się pilnować, bo pomimo, że nie jestem głodna, nie powinnam mieć takich przerw między posiłkami, bo nie o to w diecie chodzi.

Na obiad miałam dzisiaj aromatycznego kurczaka z warzywami i nie dałam zjeść całej porcji, Pią musiał dojeść za mnie.

W planach na dziś mam jeszcze brzuszki i może hantelki. Teraz odpoczywam, po tym jak nic cały dzień nie robiłam. Miałam dzisiaj urlop, bo mama przyjechała na badania, potem pojechałyśmy na zakupy i kupiłam sobie w lumpku nową sukienkę za całe 13 zł. Potem miałam 4 godzinne kawowe spotkanie z kolegą. Zabrał mnie do przytulnej kawiarni (J. musimy tam koniecznie pójść na kawę!) i tak gadaliśmy i gadaliśmy. Jak ja się cieszę, że mam wokół siebie ludzi na których mogę na prawdę liczyć bez żadnych zobowiązań. Bardzo pomaga mi w kwestiach prawnych w sprawie naszego niewybudowanego jeszcze mieszkania, doradza, wspiera. Dodatkowo zaproponował mi bardzo fajną współpracę, jak już tylko zdobędę uprawnienia pedagogiczne. Może spełni się moje marzenie o własnym mini przedszkolu. Zobaczymy.


Udało mi się również wczoraj porozmawiać szczerze z Pią. racji tego, że sytuacja w naszej firmie jest nieciekawa, szef jest dupkiem (dosłownie), Pią postanowił szukać pracy za granicą. Oczywiście nie podoba mi się to za bardzo, ale z drugiej strony, może warto się przemęczyć dwa lata osobno, wykończyć mieszkanie po swojemu, spróbować z tym przedszkolem i żyć dalej razem w Polsce, lub jak nic z planów nie wyjdzie, zawszę mogę jechać do niego GdzieśTam. I niech mi nikt nie próbuje wmówić, że pieniądze to nie wszystko, że można żyć razem tu w Polsce za najniższą krajową i być szczęśliwym. Pewnie, że można, ale jak? Mieszkanie na kredyt, opłaty, a jeść trzeba, ubrać się trzeba, jak się jest chorym lekarstwa kupić trzeba.


Rozmawialiśmy też z moim przyjacielem z Ostrowa i stwierdziliśmy, że jeżeli Pią uda się wyjechać, to N. rozważy możliwość przeprowadzenia się tutaj lub przyjeżdżania do mnie w miarę często. Pomoże mi też z mieszkaniem jak w końcu je dostaniemy.
Chciałabym, żeby N. mieszkał tu gdzie my.


Tyle na dziś, czas na brzuszki.

Wasza
KikizAfryki
(a raczej z Poznania)





  • ines500

    ines500

    15 lutego 2013, 15:45

    no i super że dobrze czujesz się na diecie, o to chodzi ;)) a co do tego wyjazdu za granicę to musicie poważnie przemyśleć, dwa lata to niemało, ale może rzeczywiście warto się poświęcić

  • tymciazylcia

    tymciazylcia

    13 lutego 2013, 19:49

    Zgadzam się, że życie za minimalną krajową nie jest dobre, trudno być szczęśliwym jak człowieka na nic nie stać i chodzi sfrustrowany, bo zaharowywuje się, a nic z tego nie ma. Jednak z tymi wyjazdami za granicę byłabym ostrożna, bo ludzie mają tendencję do odkładania potem powrotu. No chyba, że Ty jesteś zdecydowana w razie czego wyjechać ;) Choć tak jak ktoś niżej pisał, smutna Polska byłaby bez Ciebie! Wiem z doświadczenia jak ciężko żyć osobno, jak trudno podjąć decyzję o powrocie, bo jeszcze trochę jeszcze trochę ... odległość niszczy :( ale nie wszystkich. My przetrwaliśmy, wiele par dało radę to i Wy sobie poradzicie i się odkujecie!!! Powodzenia :*

  • kokoszanelka

    kokoszanelka

    12 lutego 2013, 22:49

    Jesli sie mu uda to niech jedzie! Sporo masz tych kolegow:)

  • Marley88

    Marley88

    12 lutego 2013, 21:51

    Niestety czasami rzeczywistość jest brutalna, a przyszłość niepewna. Jednak trzeba myśleć pozytywnie :)

  • mogeichce

    mogeichce

    12 lutego 2013, 21:49

    Coraz optymistyczniej! Oby takk dalej! (z pracą i u nas lipa :/)

  • Julcia0050

    Julcia0050

    12 lutego 2013, 20:12

    Świetny ten demotywator! ;) na kawę - oczywiście! nowa miejscówka wskazana, choć przyzwyczaiłam się do naszych stoliczków w MC ;))) z tą pracą za granicami kraju to nawet dobry pomysł, w końcu za euro łatwiej wykończyć mieszkanko niż za złotówki... sama nie będziesz, nie martw się! :* przyjedzie N., ja też będę w takiej sytuacji wpadała częściej (choć teraz praktycznie w ogóle nie wpadam, więc nie wiem, czy można częściej w takiej sytuacji ;p)... no ale nic, zaległości nadrobimy, spokojnie ;)) i żadnego wyjazdu mi proszę nie brać pod uwagę... jaki ten Pzn byłby smutny, no co Ty :(( :* będzie dobrze! grunt to pozytywne myślenie! a z tym mini przedszkolem...świetna opcja! jak już powstanie to poślę tam swoje dzieciątko ( o ile takowego się doczekam ;p) więc zajmuję jedną małą miejscóweczkę dla jednego małego człowieczka :D no! :))) przesyłam buziaki :* :* :*

  • marta6054

    marta6054

    12 lutego 2013, 20:05

    Też jestem po drugim dniu diety!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.