Pora spojrzeć prawdzie w oczy - jestem grubasem. Niedawno dawałam mamie do zwężenia spodnie, dzisiaj ledwo je dopięłam. Ciekawe czy zmieszczę się w jakąkolwiek sukienkę na Sylwestra.
Czuję, że przytyłam. Wagi w domu u rodziców nie mam, ale to widać - po ubraniach, w lustrze gdzie widzę zamiast brzucha piłkę. Lekarską. Najgorsze jest to, że Pią mi wcale nie pomaga. Co chwilę przynosi mi coś do jedzenia, a to pierniczka, a to czekoladkę, a trochę sałatki, rybki .... I ja tak skubię, nie dużo, ale zawsze. A brzuch mi rośnie. Ćwiczeń zero. Codziennie staram się iść na minimum godzinny spacer, ale to nie zastąpi prawdziwego treningu i nie spali tego wszystkiego co zjadłam. Mam ochotę płakać nad własną głupotą. Przecież to ja sama doprowadziłam się do takiego stanu. Do stanu masakrycznego.
Dobrze, że od stycznia zapisałam się do dietetyka, może pod okiem fachowca uda mi się schudnąć. Pią też obiecał jeździć ze mną na siłownię. Zobaczymy.
Dzisiejsze meni to:
Śniadanie: bułka pszenna i jajecznica z jajka, szczypiorku, pomidora, kawa z mlekiem
przekąską: pasek mlecznej czekolady
II Śniadanie: sałatka z makaronu, pomidora, ogórka, papryki, kukurydzy, jogurtu nat.
Co dalej nie wiem. Mama wspominała o zupie pomidorowej.
Do końca dnia daleko, a ja już czuję się jak balon.
Silna wola sprawia,że nawet najsłabsi mają w sobie wielką siłę.
Czuję, że przytyłam. Wagi w domu u rodziców nie mam, ale to widać - po ubraniach, w lustrze gdzie widzę zamiast brzucha piłkę. Lekarską. Najgorsze jest to, że Pią mi wcale nie pomaga. Co chwilę przynosi mi coś do jedzenia, a to pierniczka, a to czekoladkę, a trochę sałatki, rybki .... I ja tak skubię, nie dużo, ale zawsze. A brzuch mi rośnie. Ćwiczeń zero. Codziennie staram się iść na minimum godzinny spacer, ale to nie zastąpi prawdziwego treningu i nie spali tego wszystkiego co zjadłam. Mam ochotę płakać nad własną głupotą. Przecież to ja sama doprowadziłam się do takiego stanu. Do stanu masakrycznego.
Dobrze, że od stycznia zapisałam się do dietetyka, może pod okiem fachowca uda mi się schudnąć. Pią też obiecał jeździć ze mną na siłownię. Zobaczymy.
Dzisiejsze meni to:
Śniadanie: bułka pszenna i jajecznica z jajka, szczypiorku, pomidora, kawa z mlekiem
przekąską: pasek mlecznej czekolady
II Śniadanie: sałatka z makaronu, pomidora, ogórka, papryki, kukurydzy, jogurtu nat.
Co dalej nie wiem. Mama wspominała o zupie pomidorowej.
Do końca dnia daleko, a ja już czuję się jak balon.
Silna wola sprawia,że nawet najsłabsi mają w sobie wielką siłę.
agggg
30 grudnia 2012, 23:56godzinne spacery to coś, co muszę wprowadzić w życie, bo ja tylko siedzę i mój ogranicza się do wchodzenia i schodzenia po schodach do kuchni.. musisz powiedzieć Pią, żeby Ci nie dawał tyle jedzenia, bo nie umiesz się powstrzymać i zjadasz to :) razem zawsze raźniej, ale wiem, jak to jest, gdy dookoła nie ma wsparcia, za to jest mnóstwo kuszących smakołyków :) odkąd wróciłam do rodziców odżywiam się fatalnie. gdy mieszkałam z ex., codziennie jadłam owoce, warzywka, skromne kolacje. a teraz.. rozpusta.
PalaLala28
30 grudnia 2012, 09:45Powodzenia:) Dasz rade!!!
sybilla82
29 grudnia 2012, 19:24na sniadanie jogurt naturalny...owoc i otreby albo owsianka!!!nic wiecej kolezanko!!!zielona herbatke..:)i jaka czekolada na poczatku diety1!!jezu chociaz byla gorzka???
sybilla82
29 grudnia 2012, 19:22tylko nie idz do dietetyka...oni daja diety szybko chudniesz i potem efekt jojo..dam ci diete moja od kulturysty i ja cwicze duzo..ale nawet bez cwiczen ona pomaga!!!nie palc dietetykom!!jezu:)nie uzalamy sie tyko cwiczymy i chudniemy tak??;)!!!!siedzenie na dupie i gadanie nic nie pomaga!!!
stokrotka34
29 grudnia 2012, 19:13Widzę między nami dużo podobieństw - taki sam cel wagowy, taka sama waga wyjściowa, ja też się zapisałam do dietetyka na styczeń i z moją motywacją różnie bywa - raz pod wozem, raz na wozie. Mogę Ci jeszcze tylko dodać otuchy, że z fachowcem napewno będzie Ci dużo łatwiej osiągnąć swój cel. Wiem to, bo sama już kiedyś go osiągnęłam na dłużej pod okiem dietetyka w ok. 5 m-cy i wtedy ważyłam 64 kg. Trzymałam w miarę tą wagę aż do momentu zajścia w ciążę i teraz znowu mam zamiar zrzucić 15/16 kg. Napewno nam się uda. Życzę nam powodzenia.
kokoszanelka
29 grudnia 2012, 17:11powodzenia:)
ewela22.ewelina
29 grudnia 2012, 17:10no to spacerki sa dobre:)
alesza
29 grudnia 2012, 14:31Dziękuję za wpis :* Powodzenia u dietetyka :) Na pewno postara Ci się pomóc. Jak mu wszystko opowiesz, to znajdziecie razem rozwiązanie. Sama doprowadziłaś się do takiego stanu - tak. ALE to działa też w drugą stronę :) Równie dobrze sama możesz ten stan odwrócić i doprowadzić się do satysfakcji. Uwierz w siebie, nie myśl, że jesteś słaba.
Marley88
29 grudnia 2012, 13:48Mam tak samo...
Julcia0050
29 grudnia 2012, 13:23Oj, jaki tam Grubas...po świętach każdy jest większy ;) choć ja z powodu braku apetytu zleciałam kilogram... hmm, dobre i to. Ale ja nie mam kochającego męża, który tak o mnie dba ;) więc korzystaj, bo okres świąteczny się powoli kończy. A na sylwka na pewno będziesz piękna i elegancka, mogę się nawet założyć :):* więc te 2-3 dni jeszcze sobie odpuść, katować się będziemy po 1 stycznia.... ściskam mocno :*