Na wstępie chciałam podziękować dziewczynom - .metallica. oraz BlackPrincessa - za motywację do ćwiczeń "dywanowych" w komentarzach do poprzedniego mojego wpisu. Naprawdę dziękuję Wam z całego serducha.
Wczoraj postanowiłam zrobić użytek z X-pudła i spróbowałam poćwiczyć przy użyciu zmyślnego urządzenia o nazwie Kinect. Do ćwiczeń wybrałam Your Shape® Fitness Evolved i muszę przyznać, że zniechęciłam się po ok. 10 minutach. Wirtualny trener powtarza opis ćwiczenia za każdym razem (nawet przy tym samym ćwiczeniu na drugą połowę ciała). Tylko co się rozgrzeję, to zdążę ochłonąć. Liczyłam na coś fajniejszego.
Dziś z kolei postanowiłam wypróbować trening "Nowa figura w 4 tygodnie" Ewy Chodakowskiej. Niewiele myśląc wciągnęłam na leniwe cztery litery dresik, wrzuciłam płytę w odtwarzacz, wcisnęłam play i.... O MATKO!.
Na początku niewinnie, kilka słów zachęty dla podbudowania motywacji - nie powiem, wlazła mi tym na ambicję. Postanowiłam wytrwać do końca treningu.
Kilka pierwszych ćwiczeń nie sprawiło mi trudności, za to porządnie rozgrzało i sprawiło, że miałam ochotę na więcej. Przy przysiadach gdzieś w głębi mnie pojawiło się ziarenko nienawiści do świetnie wyglądającej Pani Ewy, która dziarsko prężyła się na ekranie nie zmęczona wcale a wcale, podczas gdy moje uda wyją w męczarniach. Zagryzłam zęby brnąc w to dalej.
Po upływie kilku minut pływałam już we własnym pocie. No dobra, przesadziłam. Nie skłamię jednak, jeśli napiszę, że kleiłam się do podłogi zaczynając brzuszki, przy okazji nie szczędząc Pani Trener docinków. Słysząc po raz kolejny z jej strony entuzjastyczne "jest super!" odburkiwałam "nie! wcale nie jest!", po czym robiłam kolejny brzuszek.
I nagle.... To już koniec! Już po wszyskim! A to ci zaskoczenie.
Bardzo podobał mi się dobór ćwiczeń, ich intensywność i ilość powtórzeń. Jak dla takiego leniuszka jak ja trening był w sam raz. Niektórych serii ćwiczeń nie zdołałam wykończyć - szczególnie tych na kolanach, gdyż moje lewe ucierpiało w dzieciństwie, ale i tak jestem zadowolona. Za to brzuszki zrobiłam wszystkie i nie odpuściłam. O brzuch w końcu walczę najbardziej. Pełna endorfin poleciałam pod prysznic.
To w końcu jak jest z tą małpą? Jest nią Pani Ewa, czy nie jest? W połowie treningu myślałam, że owszem. Teraz jednak stwierdzam, że wcale nie :)
Polecam kazdej :)
Pandzia.
6 listopada 2012, 23:26oczywiście, że nieee :P też z nią ćwiczę ;) na początku miałam podobne odczucia ale teraz... to co innego! :D Trzymaj tak dalej ; )