Dzisiejszy jadłospis:
1. śniadanie: jajecznica z dwóch jaj i prażonym słonecznikiem, sałatka z pomidora, pół bułki gryczanej, szklanka wody, herbata
2 śniadanie: pół bułki gryczanej z tuńczykiem i pietruszką, pół jabłka, kawa z mlekiem, szklanka wody
obiad: filet z indyka (150g) na sałacie, 2 plastry melona, szklanka wody
podwieczorek: jogurt naturalny z łyżeczką żurawiny, połową pomarańczy i sezamem
kolacja: grzanka z pastą z awokado
Kończę wpis i lecę na turrrbo spalanie
Tak przy okazji to mój drugi tydzień nowego życia. Pierwszy tydzień kiepsko wypadł pod kątem posiłków. Ten jest dużo lepszy. Zmieniłam trening ze skalpela Ewki na bardziej hardcorowy. Jak tylko ustąpią mrozy wracam do joggingu. Moja tłuściutka szwagierka nie jest już tłuściutka, bo biega od prawie roku i zrzuciła ponad 20 kg. Nie muszę chyba pisać, że zaimponowała mi ogromnie i przy okazji zainspirowała do powrotu do biegania.
Inspiruje mnie również mąż. Dostał ode mnie na Gwiazdkę karnet na siłownię. Po miesiącu treningu na maszynach wygląda jak młody Bóg. Co prawda należy do tego typu ludzi, których natura obdarzyła super przemianą materii, ale nie spodziewałam się, że w tak krótkim czasie dorobi się drabinki na brzuchu.
Mam tylko nadzieję, że mój zapał nie zgaśnie jak świeczka i któregoś pięknego dnia będę z siebie dumna .
Pozdrawiam.