Nie, zdecydowanie nie takich słów spodziewałam się po lekarzu. A już zdecydowanie nie takich potrzebowałam! Co usłyszał mój wewnętrzny leń? "Jesteś taka biedna... Wszystko ci się należy. Siadaj na pupie, jedz co chcesz, nie nadwyrężaj się w żadnym aspekcie!".
Mam nie stresować organizmu odstawieniem węglowodanów. Zamiast tego mogę przecież nieco ograniczyć porcje i jeść rozsądnie... Tiaaa, bo to zawsze u mnie działało. Dobra, mniejsza, najwyżej nie schudnę teraz. Nie jest to jednak powód, żeby zajadać się ciastkami. Ciągle mogę wiele zdziałać w temacie. Przede wszystkim mogę postarać się nie utyć przez ten czas 😅 tak na dobry początek.
Ciągle fantazjuję o bieżni. Nie wiem kiedy dotrę do sklepu, ani czy będą mieli rozstawioną magnetyczną. Skłaniam się ku zamówieniu w ciemno... Heh, nie powinnam tego robić.
Janzja
6 stycznia 2024, 20:15Z komentarzy poniżej wynika pewna od dawna podejrzewana przeze mnie obserwacja, że dietkowanie to STRES.
kawonanit
6 stycznia 2024, 20:51I to jaki! A w naszym przypadku dodatkowo spędza sen z powiek... ;)
PACZEK100
6 stycznia 2024, 12:24Daj organizmowi czas na dojście do siebie i nabierz sil:)
kawonanit
6 stycznia 2024, 13:04Myślałam, że to już ten etap ;) trochę obawiam się, że jak ten "zakaz" przestanie obowiązywać to będę tak przyzwyczajona do tej wymówki, że znowu odpuszczę na lata...
ognik1958
6 stycznia 2024, 11:30hmm... medykowi zapewnię chodziło.... o braku katowania sie w głodówkach nie zaś o racjonalnym pilnowaniu sie co do jakości i kaloryczności jadła i uskutecznianie systematycznych ćwiczeń na spalanie kalorii a to różnica upss..miłego👍
kawonanit
6 stycznia 2024, 12:17Nie, medykowi chodziło o to, żeby nie podejmować działań stresujących organizm, w tym również ćwiczeń i obniżonej kaloryczności posiłków. Mam dojść do siebie, a odchudzanie podjąć kiedy wszystko wróci do normy.