Niech mnie ktoś oświeci, bo kompletnie nie pamiętam, jak niby ma to pomagać ludziom.
Zeszły rok miałam szalony. Działo się tyle, że jak pojawiła się propozycja awansu na totalnie nieznane mi wody pomyślałam tylko, że czemu nie? Tyle ogarnęłam z sukcesem do tej pory, może nowe wyzwanie dobrze mi zrobi. Podobno przekraczanie siebie wzbogaca. To przysłuży się i mnie, nie?
Ugh! Co ja sobie myślałam? Gdzie ja głowę miałam?! To przekraczanie siebie trwa już miesiące. Każdy dzień niesie coś nowego, a ja? Jestem kłębkiem nerwów... Przecież jestem domatorką, introwertykiem, gdzie ja się wepchałam?
Schiza level hard. Muszę odreagować.
PS. W końcu jestem zdrowa! Po 6 ciężkich tygodniach nareszcie funkcjonuję normalnie.
Janzja
7 marca 2023, 06:24Hm ja do adaptacji do zmiany zakresów odpowiedzialności w pracy się tak adaptowałam z rok - taka zmiana była inna niż np zmiana samej pracy dlatego to tak określam - to ogólnie zmiana pewnego funkcjonowania i w relacjach, nie ma tak łatwo :p. Sugerowałabym obserwować problemy wpływające na bycie kłębkiem nerwów i rozbijanie ich, ewentualnie chwilowe ucieczki na urlop, l4 lub cokolwiek. A jak faktycznie nie pasuje Tobie to może to nie jest akurat awans w jakim dobrze się czujesz? Chorowanie też może być czkawką stresową - bycie w końcu zdrową z tej perspektywy jest jakąś tam adaptacją - ale ogólnie to brzmi wszystko tak jakbyś była nieszczęśliwa. To ogólnie są plusy tego wszystkiego?
kawonanit
8 marca 2023, 05:55Plusy? Finansowe :D to była opcja nr 3 "na rozdrożu zawodowym", która wypłynęła zanim zaczęłam jej szukać. Ze względu na przeprowadzkę rzuciłam starą pracę, w nowej mnie oszukali, więc kazałam im się bujać. Nie chciałam wracać na dawne stanowisko, więc zaproponowali mi to. Prawie jak telenowela xD największy minus tej pracy to dojazd, który w dłuższej perspektywie rozwala mi organizm i grafik od poniedziałku do piątku też się w tym zawiera. Kłębkiem nerwów jestem jak coś spier****(ja jednak neurotyczna jestem, lubię idealnie), jak o coś no nie dopytam, ale jak mam pytać skoro nawet nie wiem, że powinnam... Nie wdrożyli mnie porządnie. Raczej na zasadzie "radź se" i wyjdzie w praniu. Powinnam się wymiksować z tego układu, ale jak pomyślę o szukaniu nowej pracy, chodzeniu na rozmowy, nowych miejscach, ludziach, obowiązkach... To już chyba wolę znany stres. Może nauczę się funkcjonować w tym bajzlu, albo chociaż trochę luzować.
Janzja
8 marca 2023, 07:40O o, to brzmi jak dobry trening na zluzowanie. Ale to trzeba w miare ogarniac zeby mozna bylo wiedziec kiedy bronic terytorium chillu - bo inaczej jak skoro sie nie wie :D. Kasa zawsze dobry motywator - ja sie wiekszosc szkoly obijalam, a teraz chce pieniazkow np z korepetycji i naginam z tematami i nagle sie okazuje, ze i umiem jak dobry powod jest. Kto by pomyslal. Jak kiedys sie rozmnoze to zdecydowanie bede necic wlasne pociechy forsa za nauke niz korepetytora :P. Ale wrslacajac do pracy i stresu, sama najlepiej wiesz czy to nadmierny stres czy taki jaki mozna redukowac i nad nim pracowac. Uciec zawsze mozna :)
PACZEK100
3 marca 2023, 19:59Przynajmniej jest jakiś plus z tym zdrowiem:D
kawonanit
8 marca 2023, 05:56Giga plus! 😃