Mam się względnie, ale w końcu zaczyna boleć?
I swędzieć
Tak właśnie myślałam, że coś mi za delikatnie po tym zabiegu
Obrzęk schodzi bardzo pomału, ale schodzi. Nie muszę już wkładać tyle wysiłku w otworzenie paszczy. Co prawda ciągle komunikuję się głównie przez pomruki i preferuję żywność płynną, ale widzę, że jest ku lepszemu. Jednak dopiero dziś wstałam z takim typowym bólem kości. I to przy jedynkach, a przecież cięcie ciągnie się aż do piątki, gdzie najwięcej dłubania było przecież pomiędzy trójką i czwórką. Zdaje się wszystko dopiero przede mną....
Wracając do tytułu. Żarcie dla niemowlaków to jakieś nieporozumienie. W sensie to gotowe, słoiczkowe. W ogóle nie dziwię się, że dzieci tym plują. Dostrzegam miażdżącą zaletę dorosłości - można używać przypraw I z automatu przypomniała mi się historia, jak mama pierworodnego chciała odżywiać zgodnie z wszelkimi zaleceniami. No i nie dało się. Płaczu i plucia było co niemiara. Aż w końcu w momencie totalnej bezsilności braciszek dostał do posmakowania zupy ogórkowej. No i jak się łatwo domyśleć skończyło się z kombinowaniem jak tu chować dziecko tak, żeby wszyscy byli zadowoleni poza nim samym. Dostawał wszystko to, co inni (oczywiście w odpowiednie formie). Tak samo ja teraz. Z tymi słoiczkami to chciałam pójść na łatwiznę. No to poszłam. W tej chwili mielenie schabowego nie wydaje mi się, aż tak głupim pomysłem.
Waga oczywiście leci, bo nie dość, że jem mało, to jeszcze same przeciery. Mam nadzieję, że dwa tygodnie takiej diety nie rozleniwi mi jelit. Ani, że po tym czasie i powrotu do jedzenia w normalnej konsystencji waga nie zemści się podwójnie....
A pomijając powyższe perypetie to nudzę się okrutnie. Szukam jakiegoś lekkiego serialu i nie mogę znaleźć nic godnego. A niestety nic poza gapieniem się w komputer w tej chwili nie wchodzi w grę....
annaewasedlak
22 sierpnia 2020, 09:05Zdrówka życzę.
kawonanit
22 sierpnia 2020, 09:34Dziękuję oraz wzajemnie! :)
kasiaa.kasiaa
21 sierpnia 2020, 17:50Polecam Bad Girl albo Lucyfera 😉 Super seriale 😊
Lea111
21 sierpnia 2020, 13:58Trzymam kciuki, zeby opuchlizna i bol szybko zeszly! A co wykombinowalas w kwestii jedzenia?
kawonanit
21 sierpnia 2020, 14:05Dzięki :) Poza wspomnianym żarciu dla dzieci? ;D to nabiał (kefir, śmietana) z masłem orzechowym, owocami. Totalnie rozciapane owsianki. Zupy na razie odpuszczam, bo preferuje gorące, a teraz nie powinnam. Zaraz mi się zmięli mięcho z sosem pieczarkowym (liczę na przełom i sukces). I jeśli wypali zamierzam wrzucać do blendera wszystko, co się da ;]
Lea111
21 sierpnia 2020, 12:56Oj, mam nadzieję, że masz jakieś przeciwbólowe do dyspozycji! Jedzenia dla niemowląt nigdy nie próbowałam, ale dobrze wiedzieć, żeby w nie nie inwestować jak przyjdzie co do czego haha. A z seriali na Netflixcie proponuję Grace i Frankie, świetny jest :D
kawonanit
21 sierpnia 2020, 13:17Wiem, też je uwielbiam! :D Przeciwbólowe oczywiście mam, ale bardziej mnie osłabiają niż niwelują kostny dyskomfort. Chociaż ja chyba niepotrzebnie narzekam, bo biorąc pod uwagę całokształt sytuacji to obiektywnie rzecz biorąc mam się rewelacyjnie.
Lea111
21 sierpnia 2020, 13:57Haha to chyba moj ulubiony serial teraz :D Ogladam tez ten serial o kucharzach (Chef's table), Atypical był spoko, z mega głupot to the Norsemen (troche parodia the Vikings), The Letdown, After Life. The IT Crowd jeśli lubisz nerdowskie klimaty. To z tych, które można obejrzeć w każdym humorze :P
Janzja
21 sierpnia 2020, 11:53Jedna z moich babek to sobie cienką sznitkę kroiła na maciupkie kawalątka. Gryźć gryzła, ale pewnie można połknąć ;). W książce kucharskiej z 1937 roku przepisy te same co we wszystkich książkach: 3/4 to mięso, mięso, mięso, reszta pomysły głównie na zupy zajebista i po staremu. Chyba cudów nie będzie :D. Słoiczków z obiadkami bym też nie zjadła, ewentualnie musy owocowe, ale to cena za lenistwo by nie zblendować.
kawonanit
21 sierpnia 2020, 12:11No, za lenistwo, dokładnie! Ja jeszcze sobie nie "pomemlam", muszę wlać do gardła, bo jestem w stanie wytworzyć dzióbek jak rybka, ale ruch jak przy gryzieniu jest jeszcze nieosiągalny. Może za dzień, lub dwa....Wtedy to będę przeżywać, żeby sobie szwów nie zapaskudzić, bo intensywnie płukać gęby przecież nie mogę, eh...
Janzja
21 sierpnia 2020, 12:20Aż mnie dziura po zębie fantomowo rozbolała jak napisałaś o płukaniu. U mnie oczywiście to wszystko było o wiele szybsze - w końcu ledwo żywa z głodu, jak jakiś tam minimalny czas minął, zamówiłam pizzę i jadłam ją chyba z trzy godziny dziubdziając się jak w piaskownicy. Zrobię wszystko co mogę by żadnego więcej zęba nie oddać. Wstaję i idę je umyć więc (czy coś ;))!
kawonanit
21 sierpnia 2020, 12:47Hhahaha.... no :D Bardzo czule myślę o pizzy dziś ;] Chyba nie powinnam mówić, że akurat to, co się teraz u mnie działo, z zębami nie miało nic wspólnego... Tzn w rezultacie i im się oberwało, bo trzeba było dwa zamordować i przycinać korzenie, ale w tej sytuacji brakuje winnych. Żeby to był problem wynikający z niedostatecznej higieny, czy coś. A to po prostu zrobiło się i **uj. A wykryte zostało przez przypadek, nie dawało żadnych objawów. Kurde, jak to były takie pierypałki w tak "łagodnej postaci", to jak by to wyglądało, gdyby zaczęło się odzywać?! Strach się bać!
Janzja
21 sierpnia 2020, 13:01No niestety, Ci powiem, że ten ząb co go nie mam to był pokanałowy i rozpadł się z dnia na dzień nagle - wcześniej zawsze czysty po tej kanałówce i bez problemów. Jak już był rozpadnięty to już okazało się, że po ptokach było - jakieś 3 lata jeszcze z nim chodziłam, ale w końcu nie było rady i pozbyłam się. Bardzo przeżyłam rozstanie z nim, nie wiedziałam, że przygody zębowe mają tyle różnych konsekwencji. Ceny ewentualnych implantów, sposób refundacji... chcę najdłużej jak mogę trzymać się od dentystów z daleka. Koleżanka też, całe życie co chwila do dentysty by wszystko było pikobelo - a tu dups i też podobna sytuacja - ząb do odstrzału bez objawów. Bardzo dzielna byłaś, że przeżyłaś, ja bardzo cyrkuję w związku ze znieczuleniami, aczkolwiek rwanie zęba nie wspominam źle. Tak, to dłutowanie jest dziwne, haha :D
Janzja
21 sierpnia 2020, 13:04W sensie - w tych obu przypadkach o jakich ja piszę jest zasada - jak już kanałówka weszła to wszystko może się wydarzyć. Takie życie, choć na początku było trochę nerwów i złości na dentystów.
kawonanit
21 sierpnia 2020, 13:21No właśnie wszyscy mi współczuli kanałów jako takich, a nie grzebania w szczęce i dopiero wtedy dotarło do mnie, że leczenie kanałowe to w gruncie rzeczy straszny kanał jest ;D