Czuję, że powinnam coś napisać.
Jednak nie bardzo wiem co... Czas leci, jak szalony. Myślę o wszystkim tyko nie o diecie. Dieta o dziwo robi się sama. Mam sporo materiału do przeżywania i z utęsknieniem czekam na wrzesień, kiedy to będę mogła odetchnąć i ...zapewne znaleźć nowy materiał do przeżywania 😂
Dostałam w końcu skierowanie na badania okresowe, ale umawiać mogę się dopiero w poniedziałek. Im szybciej, tym lepiej. Ciekawe jak ten mój cukier po miesiącu ascetycznej grzeczności? Zobaczymy już wkrótce.
Potem chirurg szczękowy i serio mam nadzieję, że obędzie się już bez większych niespodzianek. Bardzo mocno chciałabym być już "po".
W okolicach września okaże się też, czy pożyczkę na mieszkanie trzeba brać już teraz, czy uda się dopiero w przyszłym roku... Ale to też zależy, jak to wyjdzie finansowo u chirurga... Ech, życie.
Waga spada stabilnie. Jest ekstra! W środę podsumowanie 4 tygodni. Ciekawa jestem jak sytuacja w centymetrach.
Janzja
25 lipca 2020, 10:09Haha, przeżywanie musi czegoś być, podoba mi się to podejście. Ja narzekam jak wszystko na głowie, a potem sapię z nudów jak nic się nie dzieje :P. No ciekawe jak wyjdzie ta ascetyczna grzeczność, a wagowo to u Ciebie tak czy owak już kawałek roboty zrobiony, oby tak dalej :)
kawonanit
25 lipca 2020, 10:16Tak, wagowo bezdyskusyjny sukces 😁