Jeden pomysł ma rozwiązać kilka "problemów" Zdecydowałam się na foto menu z kilku powodów.
1. Wiem, że jak będę musiała zrobić zdjęcie z zamiarem wstawienia go w pamiętnik to postaram się, żeby znalazły się w nim jakieś warzywa. Bo roboty to nie jest dużo, ale tak strasznie drażni mnie obieranie, krojenie, częste wsadzania łap pod bieżącą wodę... no, bez czarowania, warzywka chętnie zjem o ile mi je ktoś przygotuje. A jak będzie zdjęcie, to może nie tyle chęci będą większe, co raczej mobilizacja ambicji, bo przecież powiedziałam, że moje posiłki zawierają warzywa
Bo warzyw jem za mało Od dawna o tym wiem, ale teraz ciałko zaczęło protestować (najpierw przeziębienie, potem dwa jęczmienie na jednym oku, teraz zajady...) i nie mogę tego faktu dłużej ignorować.
Czyli akcja Jem warzywa
2. Staram się prowadzić dziennik z wyliczeniami kalorycznymi. I wszystko pięknie ładnie, teoretycznie mam tam już kilka fajnych jadłospisów, ale w związku z tym, że nie mam wagi w oczach i wbrew temu co myślałam, nie nauczyłam się jednak organoleptycznie szacować wagi jakiegoś kotleta - potrzebuję wizualizacji. Przy zdjęciu posiłku będzie adnotacja kaloryczna. Prościej się już nie da
Czyli akcja Wiem ile ten posiłek ma kalorii bez konieczności ważenia go
3. Uważam, że dzięki temu (w końcu!) poprowadzę rzetelny dziennik, a nie tylko z doskoku. Nawet miesięczne skrupulatne dokumentowanie pomoże przy późniejszym braku inwencji i nie będą one końcem świata
Czyli akcja Jem sobie smacznie, nienerwowo, bo mam w pamiętniku multum inspiracji
4. O tym, że zapewne pomoże mi to w trzymaniu diety, bez jakiś dziwnych odchyłów, chyba nie muszę wspominać?
Czyli akcja Jestem na redukcji, nie wypada o tym zapominać
A żeby nie robić niepotrzebnego bałaganu już na starcie - pierwsze menu w kolejnym wpisie.