A ćwiczyłam... całe 40 minut!
Gdy skończyłam wczoraj ćwiczenia czułam do siebie jakąś dziwną pretensję, bo zaplanowałam ich więcej. Miły być trzy serie po 10 powtórzeń, a tu lipka... Bardzo szybko zdałam sobie sprawę z tego, że nie dam rady. Ćwiczyłam do drgania mięśni i stwierdziłam, że na początek styknie.
Po tym jak się umyłam i wymasowałam rozstępy na udkach doznałam olśnienia. Rety, to było aż 40 minut! Biorąc pod uwagę moją aktywność z zeszłego roku, to jest duże WOW! Teraz było to 40 minut, w przyszłym tygodniu może to być już godzina
No i druga sprawa - ten zryw ku lepszemu, trwa już ponad tydzień Szansa, że tym razem zrealizuję wszystkie cele, z każdym dniem wzrasta
montignaczka
13 stycznia 2014, 10:50takie zakwasiątka sa bardzo przyjemne, co nie? :)
lola7777
13 stycznia 2014, 09:42oby ,oby....maj juz tuz tuz....zleci tak jak te 40 minut,nie zobaczysz kiedy:)
Zaczarowana08
13 stycznia 2014, 08:32Konsekwentnie i do celu :) Można wolniej lub szybciej, ale nie ma to większego znaczenia jeżeli uda się osiągnąć to co sobie zaplanowałaś :D
mlle_fitness
13 stycznia 2014, 08:25Super! Bardzo lubię takie podejście! :) małymi kroczkami i niedługo godzina to będzie pikuś! Powodzenia :)