Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jestem :]


Witam ponownie :}

Długo nic nie pisałam i nie mam żadnego wytłumaczenia dla tego faktu. Oczywiście nie pisanie skończyło się tym, że całkowicie w kąt poszły wszystkie moje starania. Dieta, ćwiczenia, woda i cokolwiek wcześniej robiłam. Stan wagi na dzisiaj to 69,7 kilo. 1,6 kg więcej od najniższej.... a już było tak blisko ujrzenia 67 na wadze!!!

Od kilku dni staram się wrócić na dobre tory, ale marnie mi to chyba wychodzi:) Nawet nie chyba;))) Całościowo marnie. Ostatnie kilka tygodni było dosyć intensywne :] Ale zacznijmy od początku:
po Świętach, podczas których nie szczędziłam sobie jedzonka, przyjechałam na dwa dni do Krakowa a w sobotę rano miałam wylot do Bukaresztu.

Samolot był o 8 rano z Balic. Dzień wcześniej byłam na imprezie u kolegi. Wypiłam i pojadłam przynajmniej tak jakby mnie mieli w tej Rumunii tylko wodą i suchym chlebem karmić :] i wróciłam późno a położyłam się spać jeszcze później. Wynikiem tego w sobotę rano, zamiast o 4.30 (taki był plan) obudziłam się cudownie wyspana i wypoczęta o godzinie ................->07.02!!!!!!

Następnie cała krew odpłynęła mi do stóp, albo jeszcze gdzieś indziej i czułam się być może jak podczas zawału...
Po kilku chwilach odzyskałam jednak zimną krew i stwierdziłam, że przynajmniej trzeba spróbować dostać się na lotnisko - nie dlatego, że miałam nadzieję zdążyć - bo było już diabelnie późno, ale żeby spróbować i nie mieć sobie niczego za złe... Zaczęłam dzwonić po icara albo inne taksówki, ale niestety telefon się mój zestresował i odmówił posłuszeństwa (beznadziejne dotykowe ekrany!!!)

Ponieważ nie mogłam się połączyć stwierdziłam, że pal licho obudzę kolegę, z którym mieszkam ....Kilka minut zajęło mi dobijanie się do jego pokoju ehhehe kolega też był na imprezie, też późno wrócił i spał mniej więcej tak uroczym snem jak ja :) Ale się w końcu obudził i został przymuszony aby w ciągu 10 minut doprowadzić się do stanu używalności i zawieść mnie na lotnisko.

Ja się ubrałam, wrzuciłam do walizki szczoteczkę do zębów i pojechaliśmy. 60 km na godzinę jechał!!!!!! Chyba jeszcze spał!!!! ale na szczęście przy wjeździe na autostradę się obudził i jechaliśmy w końcu z jakąś normalną prędkością :]
Na lotnisko wpadłam o 7.46. Czyli wedle rozkładu gate już powinny byc zamkniete. Wpadłam, akurat kiedy wołali mnie przez megafon cobym się pośpieszyła. Nastepnie po pertraktacjach z panią, która nie chciała nadać mojej walizki, jej kilku telefonach bóg wie gdzie  i moich zapewnieniach, że to pierwszy i ostatni raz tak późno się zjawiam WZIĘLI I MNIE I WALIZKĘ !!!! ha!!! nie mogłam we własne szczęście uwierzyć :):):)

Nie wiem czy was to w ogóle interesuje więc teraz idę do domu a resztę napiszę wieczorem. Zgubiłam gdzieś to, o czym chciałam napisać, ale może mi się przypomni :)
Pozdrawiam laseczki!!!!!


 


  • obuba

    obuba

    20 maja 2011, 11:51

    Interesuje nas, interesuje;)

  • Riava

    Riava

    20 maja 2011, 09:37

    :D Co tam, ważne że zaliczyłaś Rumunię:) Waga sama spadnie...

  • LilianKaa

    LilianKaa

    19 maja 2011, 21:32

    Kochana zaczynamy razem. Ja też prawie 2kg na plusie:):):):)

  • Cailina

    Cailina

    18 maja 2011, 21:34

    mialas szczescie!

  • anamy

    anamy

    18 maja 2011, 18:04

    dobrze, że wszystko dobrze się skończyło i udało Ci się jakimś cudownym zrządzeniem losu zdążyć :) Masz nauczkę by nas na tak długo nie zostawiać - nu,nu,nu ;)

  • Bycjakone

    Bycjakone

    18 maja 2011, 16:13

    Bardzo się cieszę, że nie tylko ja mam tylko takie przygody. najfajniejze w nich , że gdy sie dzieją są strasznie stresujące ale potem zawsze opowiada się je z uśmiechem na ustach:P pozdrawiam:P

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.