Kolejny dzień P za mną. Skusiłam się wczoraj i zjadłam 2 gryzy szarlotki mojej mamy, ale wiecie co ... nie było warto. Bo prawie nie poczułam, że to zjadłam. Wcześniej to jadłam ze 3-4 kawałki i dopiero czułam i jak widzę zostało mi to. Więc następnym razem nie skuszę się bo to nie ma sensu (no chyba że pół blachy zjem). Poza tym małym wybrykiem trzymałam się ściśle dietki, jutro się zwarzę i zobaczę może 4 po 8 he he ale bm była szczęśliwa. Mało prawdopodobne - ale bym się cieszyła. Nie mogę się doczekać upragnionej 7 zprzodu ale tą szczęśliwą liczbę pewnie dopiero gdzieś w połowie lutego mam nadzieję zobaczyć. A 6 to ja od czasów liceum nie widziałam
Ale o czym ja tu gadam ... to jeszcze daleko no ale małymi kroczkami ... Wzoraj zrobiłam sobie deserki jagurtowe z cytryną i żelatyną - wzięłam dzisiaj do pracy, ale chyba za dużo cytryny dodałam he he polecam - ale z mniejszą jej ilością
malda
19 stycznia 2010, 16:34W takim tempie to niedługo będzie 7:)<br> Ja jednak zostanę na razie przy swojej. Chociaż ciągnie mnie do Dukana. Ale niestety muszę się ograniczać do produktów spożywanych przez resztę rodziny tylko w innych ilościach.<br> I nie wiem jakbym Kasiu wytrzymała bez owoców i warzyw...Boję się,że bym się złamała.... a wtedy bęg bęg bęg... jojo wita.<br> Ale Ciebie podziwiam, i każda na swojej, ale tym razem damy radę.:)