Piątek jako ostatni dzień tygodnia niestety zniszczył cały dodatni bilans pozytywów odnośnie trzymania diety
Wczoraj znów zaczęłam doskonale, pełna motywacji i silnej woli przygotowałam posiłki na cały dzień, 2 jabłka, kanapkę z razowca z mieszanką sałat i gotowanym kurczakiem, do tego woda, na śniadanie w domu owsianka z garstką rodzynków. Wszystko cacy. Niestety koszmarek zaczął się w czasie wykładu- kolega przyniósł pyszna czekolade. I tak bylam twarda- poszła jedna kostka. Gorzej zaczęło się później, bylam wciąż glodna po 2 śniadaniach, że kupilam kolejna kanapkę w bufecie, niby razowy chleb i tez kurczak, ale to nie to samo, co moja, a po szkole poszlam na obiad z moim chłopakiem do Sphinxa (tak to się pisze?) Tam byłam grzeczna i kupiłam z menu fit pierś z kurczaka z brokułami, fasolka i cukinia na parze. Niestety zanim dostałam danie, zdazylam wyjesc łyżeczka troche sosow dodanych do posiłku Kuby... na zakończenie dnia z przytypem, poszlam na piwo z kumplem- 1l z syropami, w tym jedno grzane. A w domu na dobranoc krupnik z dokładką, kromka chleba z margaryna i szynką doprawiona 3 kostkami czekolady z migdalami popite kieliszkiem sliwkowej choyi
RATUNKU CO JA ROBIE
Pszczolka000
6 grudnia 2014, 13:14No cóż, niezłego tasiemca masz :P Najgorzej to jeść na mieście. W domu nawet jak robisz sobie jedzenie, a jesteś już głodna to możesz podjeść sobie jakieś zdrowe przekąski, warzywka czy coś, a na mieście, no nie ma takiej możliwości niestety.. Przeczytaj sobie mojego posta o radzeniu sobie z kryzysem, może pomoże ;) Pozdrawiam i dietetycznego, pysznego i udanego dzionka życzę ;)
kasiarzyna007
6 grudnia 2014, 16:22Zastanawiam się, jak to się stało, że nie ważę juz ponad 100 kg przy takiej 'diecie', która zawsze stosowałam, przeczytam Twojego posta :) Juz raz udało mi się wytrzymać kilka miesięcy bez objadania się, a teraz jakoś cinko
Pszczolka000
6 grudnia 2014, 19:46Musisz ze sobą walczyć ;P pierwszą bitwę przegrałaś, grunt to wygrać wojnę ;)