Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ale zima!!!
15 stycznia 2010
Można zdjęcia pstrykać i sprzedawać jako kartki na Boże Narodzenie :-) Wszystko w pięknej długoiglastej szadzi i ani gałązka nie drgnie. Wczoraj na naszej łące jakieś duże drapieżne ptaszysko (nie wiem, jakie, bo się nie znam) upolowało łasicę, taką śliczną białą z czarną końcówką na ogonie. Siedziało więc ptaszysko, trzymało walczącą o życie łasiczkę, a dookoła sześć srok czekało, że może coś im skapnie.... Teraz został tylko stratowany śnieg i trochę krwi...
Dzieciaki ostatni dzień w szkole przed feriami. To będą bardzo długie dwa tygodnie w tym roku, bo spędzone w domu. Takie siedzenie w czterech ścianach zaczyna mnie przygnębiać. Dzieci nie ułatwiają mi życia, mają spore deficyty emocjonalne i sprawdzają, jak dalece mogą mi podokuczać, zanim stracę cierpliwość. To się chyba nazywa uwaga negatywna... Ja je nadal kocham i są dla mnie ważne, ale samo gadanie nic nie wnosi, muszę im to udowadniać :-) Wychowawczynie w szkole już zdążyły zauważyć zmiany w zachowaniu na gorsze... Przed nami czas budowania nowych relacji, ciężka robota... bo maluch ma swój rytm i swoje wymagania, nie obchodzi go rodzeństwo. On też chce mieć mamę tylko dla siebie.
Powoli dojrzewam do pierwszego wejścia na wagę w tym roku. Nawet w przybliżeniu nie wiem, czego się spodziewać. Ciążę zakończyłam z 90 kg na liczniku. Po ubraniach nie da się nic powiedzieć, bo jak na razie wykorzystuję koszule męża. Powód: rozpinają się z przodu do karmienia na żądanie :-D A żądania są częste.... Spodnie nadal ciążowe, bo ... pozostałe upchnięte nie pamiętam gdzie...Pewnie w którejś szafie na poddaszu. Poza tym nigdzie nie wychodzę. Równie dobrze mogłabym w szlafroku cały dzionek. Ale aż tak, to sobie nie odpuszczam :-)
Mieliśmy dziś kolędę. Tzn. ja i Franciszek, bo dzieci w szkole, a mąż dwie minuty wcześniej wyruszył do pracy. Ksiądz wbiegł, opowiedział kilka kawałów o proboszczach i wikarych (wiem, że nie lubi swojego proboszcza) i wybiegł. Wulkan niespożytej energii i poczucia humoru. Był może pięć minut, ale do teraz mi się buzia śmieje, jak sobie o nim pomyślę. Taki zastrzyk pozytywnej energii.
A więc.... Dlaczego proboszcz wstaje godzinę wcześniej, niż wikary?
Żeby godzinę dłużej nic nie robić...
A kto jest patronem proboszczów?
Salomon, bo na starość zgłupiał...
Nadrabiam zaległości w Waszych pamiętnikach. Jeszcze parę dni i może się pokuszę o wpisywanie komentarzy :-) Bo jak na razie, to te chwile przy komputerze są "kradzione". Trochę jeszcze potrwa, zanim całą rodzinką złapiemy wspólny rytm...
A potem się ważę, mierzę i zaczynam gonić jakiś tam cel wagowy. Bo Vitalia w końcu do odchudzania służy, a nie jakieś tam pogaduchy :-)
Tylko jak ja obliczę ilość kalorii zjadanych przez mojego ssaka? Jego też mam ważyć i od mojej wagi odejmować to, co jemu przybyło? Bo jak na razie to mam wrażenie, że wszystko, co ja zjem, przepływa białą rzeką do niego. Bo niby dlaczego ciągle jestem taka głodna?
tomberg
16 stycznia 2010, 12:17Dołączam się do grona gratulujących zdrowego i zapewne pięknego maluszka. Pozdrawiamy i życzymy jak najwięcej regenerującego siły snu.
hefalump83
15 stycznia 2010, 13:27No to Franio zaliczył pierwsza kolędę :) Pozdrawiam
aneczka102
15 stycznia 2010, 11:57O super!! Dzięki za info o kiełkownicy. Skoro działa to ją chyba zamówię :). Też chciałam lucernę na pierwsze posianie!! :-D
aneczka102
15 stycznia 2010, 11:55O rany, to taki maluch aż tyle potrafi wyssać?? A w tych wszystkich obowiązkach rodzinnych znajdź też trochę czasu tylko dla siebie!! Choć domyślam się, że cała trójka (i dzieciaki i mąż) czuje się pewnie zagrożona i domaga się swojej uwagi. Nie szczędź im więc jej, ale nie zapomnij też o sobie. Jesteś żoną, jesteś mamą, ale też jesteś kobietą, która ma SWOJE potrzeby!! Ściskam gorąco!!