Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dziękuję :-)
11 stycznia 2010
Bardzo bardzo dziękuję za życzenia i gratulacje!!
Miło mi, że tyle z Was mi "kibicuje" :-)
Internet to wspaniały wynalazek! Gdy urodziłam pierwsze dziecko siedem lat temu, nie miałam dostępu do internetu. Siedziałam w pokoiku u teściów przez cztery miesiące odcięta od świata i zmagałam się z okropną depresją. Opieka nad dzieckiem mnie przerastała, nie radziłam sobie. Moje koleżanki były wtedy jeszcze niedzieciate i dobrą radą służyć nie mogły. Dzieciak miał straszne kolki i krzyczał całymi dniami i nocami. Wspominam to jako jeden długi koszmar i myślę sobie, że gdybym wtedy miała dostęp do internetu.... to wszystko wygladałoby inaczej.
Bo teraz zerkam tutaj, a tu tyle życzliwych ludzi :-) Normalnie serce rośnie!
Franciszek na razie grzecznie je i śpi, więc mogę złapać potrzebny mi oddech. Mąż wreszcie wyruszył do pracy. Czekał na ten moment jak na zbawienie. Przez weekend miałam okazję zobaczyć, że pogrążony jest w głębokiej rozpaczy. Dzieci weszły mu na głowę, ignorują całkowicie wszystkie polecenia i obowiązki. Inteligentne stworzonka, od razu wyczuły poluzowana śrubkę.
Synek mi powiedział, że beze mnie było lepiej, bo mogli spać z tatą w łóżku (nie umiał ich wyrzucić i nie przespał kilka nocy), nie musieli sprzątać w swoim pokoju i nikt im nie zabraniał jeść słodyczy (ogołocili całą dużą choinkę z pierników). Babcia wyczuła "niszę rynkową" i włączyła się w pomoc. Pomoc zaczęła się i skończyła na dostawach jedzenia typu naleśniki z serem, pierogi z serem, drożdżówki z serem tudzież syropy ze śliwek i moreli w zabójczym procencie cukru. Efekt: dzieci zasmarkane, na skórze piękne atopowe wykwity i bóle brzucha (obydwoje mają alergię na wszystko, co od krowy i babcia miała tego świadomość). Mąż nie interweniował, bo według niego jedzenia się nie wyrzuca, więc trzeba było zjeść. Tylko dlaczego nie poświęcił siebie, ale dzieci? Bo on " nie wiedział, na co są uczulone". Ręce mi opadły, jak to usłyszałam. Nie zdawałam sobie sprawy, ze facet potrafi tak dalece żyć w swoim świecie, że umyka mu rzeczywistość...
Powoli wszystko musi wrócić na swoje miejsce. W takiej pięcioosobowej rodzince musi jednak obowiązywać pewien stały rytm, bo inaczej chaos i roztrzęsienie. A moje nerwy jeszcze niestabilne, hormony płaczu cały czas w pogotowiu.
Nasza psina weszła wraz z pojawieniem się dziecka w nową rolę. Nie pozwala się zbliżyć do małego nikomu spoza domowników. Kładzie się między wózkiem a "intruzem" i nie reaguje na polecenia. Nawet odciąganie za obrożę nie pomaga, wraca jak bumerang. Wczoraj dziadek nosił wnuka na rękach, pies nie spuszczał z niego oka. I wszystko było dobrze, dopóki mały nie zapłakał. Psina w tym momencie rzuciła się z takim wściekłym pyskiem, że dziadek nie wiedział, gdzie uciekać. (Zwierzak był prewencyjnie w kagańcu). Dziś montujemy linkę, żeby ją wiązać na czas wizyt gości. Ona jest bardzo bojaźliwa z natury i zawsze się gdzieś chowała, a teraz proszę: lwica się w niej obudziła...
Mój czas się kończy (pora trzeciego śniadania ssaka). Z wózka dobiega głośne "ciamkanie".
Nie miałam jeszcze czasu pozagladać do waszych pamiętników, ale mam zamiar stopniowo nadrobić zaległości. A teraz was pozdrawiam pięknie i zmykam!
jestemszczupla
11 stycznia 2010, 15:19Gratuluję, bo jeszcze nie miałam okazji. Jestem pełna podziwu dla Twojej cierpliwości, z takim spokojem opisujesz tę sodomię, która zapanowała pod twoją nieobecność ;) Jesteś niesamowicie dzielną kobietą!
patih
11 stycznia 2010, 12:24radze szybko oddać go na szkolenie bo to się źle skończy, pies NIE MOŻE być choć trochę agresywny
agusia70
11 stycznia 2010, 12:14Mieć całą ekipę obok siebie. Mam taki sam zestaw, z tym, że syn ma już 16 lat, a najmłodsza 16 miesięcy. Pies mieszka obok domu i nawet w największy mróz nie chce wejść, chyba że zaprosimy go przed kominek. Niedoczekanie!
aneczka102
11 stycznia 2010, 11:345-cio osobowa rodzina i pies!! Ale masz tam baterię!! Niezły etacik - utrzymać to wszystko w ryzach!! Trzymam kciuki!! I dziękuję za odpowiedź na moja wiadomość - wieczorkiem wyślę Ci zaproszenie. Wchodzenie na N-K z pracy byłoby lekkim "przegięciem", zwłaszcza, że wszyscy znają jej szatę graficzną (w przeciwieństwie do Vitalii).
hefalump83
11 stycznia 2010, 11:18No tak mężczyźni czasem tylko bywają "najlepsi" w pogadankach na temat ... a praktyka odsłania ich słabe strony.Ważne, żę było przyzwoicie. Pozdrawiam Ciebie i dzieciaczki.