Czytałam wczoraj dzieciom bajkę na dobranoc. Była o tym, jak to zając, wyśmiewany przez słonia i wielorybicę, że takie chuchro i kurdupel, związał podstępnie oba zwierzaki liną i tak pokierował akcją, że mocowały się ze sobą myśląc, że na drugim końcu liny jest zając i nimi poniewiera :-D
Po co te zawiłości tłumaczę? Bo po zgaszeniu światła słyszałam z zsypialni ciekawą dyskusję moich pociech na temat... swojej mamusi. Tzn. zastanawiali się, czy mama jest bardziej jak słoń, czy jak wielorybica...
No właśnie... chodzę jak słoń, a sapię jak wieloryb, trudno się zdecydować...
Dyskomfort ciążowy się pogłębia. Tzn. kręgosłup się buntuje, nóżki jak kaczuszki.. W dodatku pojawiły się skurcze przepowiadające i to jest chyba najbardziej niemiłe... Czuję, że mi się "łorganizm" rozciąga, a to niestety nie obywa się bez bólu. Ale ma to swoje dobre strony :-) Im bardziej mi dokucza, tym szybciej chcę to mieć za sobą. Nie myślę o porodzie, tylko o uldze, jaka potem nastąpi. Bo ja właśnie zaczynam mieć dość tej ciąży... To nic, że będę niewyspana, że pojawią się inne problemy... Ale przynajmniej będę mogła się swobodnie turlać po łóżku i spać na brzuchu :-), i biegać po schodach, i sięgać na wysokie półki, i swobodnie przestawiać garnki na kuchence, i ubierać każde buty i je samodzielnie sznurować :-)
Dzieci zaczynają coś przebąkiwać o św. Mikołaju. Że niby jakieś prezenty mają dostać.... Hm... Chyba napiszę sama list do świętego. Długi będzie... Uzbierało się sporo braków...
A wcześniej mam imieniny, więc może coś miłego mnie spotka :-) Mam marzenia jak dzieciak :-) Może dlatego, że coś ostatnio nikt mnie nie rozpieszcza...
Mam w pamięci taką imprezę, na którą przyszli goście z bardzo nietypowym upominkiem. Musiałam wyjść z domu, żeby go zobaczyć i ... na balkonie stał wielki rulon czarnej gumy, zwany matą przemysłową i mający posłużyć mi za wycieraczkę do butów. I komentarz : "Wreszcie nie będzie ci się błoto nosić, bo wstyd tak bez wycieraczki....." Myślę, że ci z was, którzy czytają mój pamiętnik od dawna, domyślą się, kim było autor prezentu :-D
Nadmienię, że ta straszna, śmierdząca guma leżała przez zimę przed drzwiami, a na wiosnę zniknęła. Po dwóch latach się odnalazła, bo potrzebowałam czymś przykryć kompostownik. (Moja psina kopała w nim regularnie, bo pies mający za sobą epizod bezdomności ma nawyk szperania w śmietnikach :-)). Tak więc prezent bardzo się przydał :-) A że niezgodnie z intencją...
A tak na marginesie: nienawidzę wycieraczek! Skoro jest zwyczaj robienia list prezentów, to ja zrobię listę anty-prezentów. Na pierwszym miejscu wycieraczka do butów :-D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
magdaln
9 listopada 2009, 16:43Uwielbiam Twoje wpisy. Jak forma. U mnie coraz gorzej. Zaczynam miec strachy odnosnie porodu, czy dam rade? Jestem przyjeta na oddzial zwany ABC ( alternative birth care) rodzenie naturalne. Polecily mi znajome ze jest super atmosfera i wogole super. A co bedzie jak ja nie wytrzymam (bolu) bez znieczulenia. Musze przyznac ze dosyc sie boje. Moze jednak wilk ma wielkie oczy. POzdrawiam Cie serdecznie. M
Marekkk
7 listopada 2009, 08:14dzieci to są dzieci.... wszystko zauwazą.... nawet jak mama sapie... albo zaczyna miec coraz większy - jak u mnie(((( Pozdrawiam i zycze wytrwałości, już niedlugo będziesz sprawniejsza... chociaż niewyspana
grubena
6 listopada 2009, 19:29Kim może być ten pomysłowy darczyńca...Hmmm...Czyżby teściowa? Dokładnie pamiętam ostatnie tygodnie ciąży,ani stać,ani leżeć,chodzić tym bardziej.Odliczałam dni do wyznaczonej cesarki.A teraz?O ironio,z nostalgią wspominam ów męczący czas - mogłam spać ile chciałam...Pozdrawiam serdecznie,odpoczywaj dużo,buziaki:*
grubazona
6 listopada 2009, 18:57bedzie dobrze wytrzymasz niedlugo dzidzia wysokczy:))
tomberg
6 listopada 2009, 17:22Jak ja Cię doskonale rozumię, mnie się marzyło zwykłe leżenie na plecach. Ale do gwiazdki już niedaleko.
achitofela
6 listopada 2009, 17:21Ależ ja Cię dobrze rozumiem ! :)) Mój mąż się podśmiewa z mojego sapania, przy najprostszych czynnościach:) ja jednak porodu wyczekują z wielką obawą, bo to moje pierwsze dziecko. Pozdrawiam serdecznie:)