Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
w skrócie (prawie)


Sobota minęła spokojnie, czyli przy garach. Trochę powalczyłam ze swoją zbuntowaną czterolatką, która systematycznie odmawia jedzenia, ubierania kapci i skarpetek.... no wszystko się jej nie podoba. W zasadzie mówi tylko: nie! albo: ja chcę!! Z jedzenia akceptuje tylko miód, z ubrań tylko sukienki na ramiączkach... Jakiś kryzys przechodzi... A że ja nie ulegam zachciankom, więc jest wojna: latają w powietrzu zabawki, ubrania, buty...w moim kierunku oczywiście :-)
Niedziela to szybki wyjazd w moje rodzinne strony. Wędrówka z dzieciakami po starym cmentarzu... One znają już na tym cmentarzu sporo ludzi, a mają dopiero kilka lat... Ja znam większość... Na grobie moich dziadków pojawiły się zdjęcia, takie klasyczne porcelanki. I ze zdumieniem zobaczyłam twarz mojej młodszej siostry! Zdjęcie babci pochodzi z czasów, gdy miała około 40 lat. Moja siostra ma teraz 30, ale twarz... ta sama. Nie zdawałam sobie sprawy z tego podobieństwa. Oni żyją... w nas!
Odwiedziliśmy moich żyjących dziadków (lat 86). Babcia po ostatnim kryzysie mówi tylko po łemkowsku (w swoim pierwszym języku) albo jakieś niezrozumiałe wyrazy, jej mózg zresetował język polski i większość wspomnień. Ale nas poznała (sukces!), rozumiała, co do niej mówiliśmy. Zachwycała się moimi długimi włosami. Jak byłam mała, biegałam do niej z grzebieniem, żeby zaplotła mi warkocze :-) Robiła to o wiele lepiej, niż mama. Przytuliła mocno moje dzieciaki i rozpłakała się na pożegnanie. Odjeżdżaliśmy z poczuciem, że możemy jej więcej nie zobaczyć...
A potem był powrót we mgle... Dzieciaki śpiące wnieśliśmy do łóżek, jeszcze gorąca herbata i ...koniec weekendu.
Dziś... córcia przeziębiona została w łóżku. Koło południa zażądała owsianki, potem magiczny rosół z makaronem pięciojajecznym i duuuużo herbaty z tymiankiem. Teraz biega po pokoju z psem :-) Z nosa powódź, kaszel jak ujadanie naszej psicy, ale humorek jej dopisuje. Przynajmniej się ze mną nie kłóci :-)
Synek zaliczył dzień w szkole, odrobił zadanie i położył się do łóżka mówiąc, że on też sobie pochoruje. I faktycznie, temperaturka mu nieco podskoczyła. Ale domaga się nie owsianki, ale czosnku... Dziwny dzieciak, co?
Tak więc chwilowo zamieniam się w pielęgniarkę, specjalizującą się w przyrządzaniu mikstur o podejrzanie pachnącym składzie :-) Przed snem jeszcze tylko seria baniek na małe plecki i błoga cisza nocna :-) Odleżeć muszę wczorajszą podróż i dzisiejsze dreptanie po kuchni. Kręgosłup też ma swoje prawa i przywileje... Muszę być wyspana, jak mam pokonać ten napór wirusów.
  • aneczka102

    aneczka102

    27 października 2009, 07:42

    Dbaj o swoje pociechy i o siebie - żeby i do Ciebie się nic nie przyplątało!! A słuchaj - te twoje dzieci to jakis kosmos!! One się na prawdę nie dopraszają czekolady, coca-coli, ciastek!! Jak ja bywałam jako dziecko chora to wykorzystywałam to, żeby dostać wszystkie swoje smakołyki. A Twoje maluchy proszę o rosół albo herbatę z tymiankiem?? Niesamowite!

  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    26 października 2009, 19:59

    a mama jest od tego aby im nie ulegać zbytnio :) ps. czy teściowa już wie o bobasie? czy życie w nieświadomości ?

  • beatkal

    beatkal

    26 października 2009, 17:58

    tak tylko moj synek ma dopiero 2.5 latka a juz slysze tylko nie lub non,jesc taz nie chce i jadlby wciaz jogurt moze byc 3 razy dziennie i pilby mleko z moda tez sie zaczyna,tez sobie nie pozwole za to z tatusiem robi to,co chce i tamten mu usluguje..........odwagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.