Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dlaczego odchudzanie nam potrzebne do szczęścia?


W wielu pamiętnikach na Vitalii sporą część, albo całość zajmują jadłospisy, zestawienia posiłków, kalorii... Przeprosiny za grzeszki i samoumartwianie też w obfitości....
Myślę sobie, że w pewnym momencie może to zredukować życie tylko do tego jednego aspektu: co, ile i kiedy jeść, czego i kiedy nie jeść. Można się świetnie dołować, jak nie wytrzymamy i się wyłamiemy (jestem słaba, nieudolna, naiwna, do niczego, wstrętna, mam słabą wolę, ciepła klucha ze mnie, same porażki, nic mi nie wychodzi....). Można od jedzenia całkowicie uzależnić poczucie własnej wartości i popaść w kosmiczne kompleksy.
Znowu sie wymądrzam :-D Ale ja to już przerabiałam! Na własnej skórze! I pierwsze poważne niepowodzenie w życiu (porzucił mnie w bardzo brzydki sposób facet, z którym byłam przez 5 lat) tak mną zachwiało, że wpadłam w totalną depresję. Zawaliłam studia, zapomniałam o przyjaciołach, zabarykadowałam się w domu i przestałam jeść. Nienawidziłam siebie ze wszystkich sił i powtarzałam sobie, że ktoś tak beznadziejnie wyglądający jak ja i z tak słabym, rozlazłym charakterem nie zasługuje na normalny związek i miłość mężczyzny.
W tym moim rozmemłaniu zjawiła się moja przyjaciółka, która wyłamała zamek w drzwiach i wywlokła mnie na siłę do poradni zdrowia psychicznego dla studentów. Weszła ze mną do pani psycholog i mówiła za mnie. Pani rozłożyła ręce i stwierdziła, że ona tu nic nie poradzi i wepchnęła mnie do drzwi po drugiej stronie korytarza. A tam...
....siedziała sobie maleńka blondynka około pięćdziesiątki. Zażądała gromkim głosem, żebym opowiedziała jej, co się stało. Więc ja...że on mnie nie kocha, nie chce mnie, ma ładniejszą, szczupłą, zgrabną, inteligentną, że ja beznadziejna, gruba, brzydka, nic mi nie wychodzi... no same wiecie, jak można na siebie długo nadawać, jak się siebie nie lubi...
Blondyneczka robiła coraz większe oczy i w końcu zaczęła na mnie krzyczeć! Że nie jestem brzydka, tylko głupia!!! Że robię największy błąd w życiu niszcząc i odrzucająć coś, co mam najcenniejszego: swoje ciało i duszę...Oj! jak krzyczała! Ja robiłam się coraz mniejsza na krzesełku. W końcu pani ochłonęła i zakończyła własnym wyznaniem: że właśnie rozpadło się jej małżeństwo, nie ma gdzie mieszkać i zdiagnozowano u niej raka... I że wcale nie myśli się poddawać, bo uważa, że jeszcze ma sporo lat przed sobą, chociaż pewnie mniej, niż ja smarkula 24-letnia. Potem wypisała mi receptę i wręczyła mówiąc, że to tabletki na moją głupotę. Jak zaczną działać, mam uporządkować swoje życie i wrócić do pani psycholog (i wtedy dowiedziałam się, że blondyneczka była psychiatrą :-D).
Wtedy odkryłam, że można uniezależnić myślenie o sobie od obsesji ciało-za dużo ciała-dieta-porażka. I rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam, że na horyzoncie kręci się miły nieśmiały informatyk :-) I to on mi powiedział, że jeśli się sobie nie podobam, to mój problem, dla niego jestem piękna (piękna, nie doskonała!). I że mu zależy na tym, żebym była szczęśliwa. Jeśli do szczęścia potrzebne mi odchudzanie, to on mnie wspiera. Bo facet potrzebuje szczęśliwej kobiety u swego boku, a nie modelki i ideału. Jeśli zaś patrzy tylko na wygląd, to beznadziejny jest i niech idzie paść barany :-D
Wyszłam z tego doła szybciutko. Tabletki na głupotę odstawiłam po dwóch miesiącach, ale czuję ich działanie do dziś. I dbam o to, żeby już nigdy nie myśleć o sobie źle, bo to wciąga w głęboki dół (jak odpływ z wanny, którego boją się małe dzieci :-)).
I teraz myślę o sobie: nie jestem piękna, mam za grube nogi, za duży brzuch, fałdki na plecach, chodzę jak marynarz (ach, ten 32-tygodniowy brzuch), biust nadający się do korekty, siwieję, robią mi się zmarszczki....Ale co z tego!!! Wiem, że mogę doprowadzić męża do szaleństwa (pozytywnie:-)), wywołać jego zazdrość i mu zaimponować. Wiem, że jestem potrzebna moim dzieciom i one uważają, że jestem najlepszą mamą na świecie. Wiem, że wiele potrafię i mam sporą wiedzę... A że zjem czasem coś niezdrowego? No to co? Że raz mi przybywa, a raz ubywa? nie szkodzi....jutro też będzie dzień i mam szansę przezyć go lepiej :-)

Oj filozoficznie mi wyszło :-) Ale jak zaczynam pisać, to bez planu i tak mi się snuje gatka :-D

Kochane! Jedzenie ma cieszyć, a nie być torturą, wyzwaniem i próbą charakteru! Więcej luzu! Mniej restrykcji to mniej pokus :-)
  • mirraa

    mirraa

    22 października 2009, 19:17

    pt. "jedzenie" nie może być przewodnim tematem życia, ale to wiedzą nieliczni. Większość kobiet, bo to ich w zdecydowanej większości dotyczy ten problem, sądzi, że w rozmiarze 36 osiągną pełnię szczęścia. Tylko, że życie nie stoi w miejscu. Ale to głos wołającego na pustyni. Większość ma klapki na uszach. Pozdrawiam Mirka

  • beatkal

    beatkal

    22 października 2009, 14:36

    autentycznie....kapelusz z glowy i slicznie sie klaniam.........jak czytam ,co niektore z nas[was] jedza i maja nadzieje na schudniecie[owszem i to szybko]i utrzymanie wagi...to mozg paruje ,trudno przeciez cale zycie zyc na wasie[choc ja lubie] no nie?przez pol roku mysli taka tylko i wylacznie o jedzeniu o tym co i z czym dzisiaj zje ,schudnie taka 30 kg i co?Co dalej..........W ciagu powolutku 2-3mies.powrot starej wagi i co?katowanie sie od nowa i znow myslenie tylko o jedzeniu.................Ty rzeczywiscie powinnas byc psyche .......moze dla tych mlodych,bezmyslnych 15latek!jeden z art.dzisiejszych na wp.pl 2kromki wasy taka dawka zywieniowa dopuszczalna dla 15latek wiecej im nie wolno......voila co zaprzata ich dzionki,do tego 8rano i pelen makijaz,pitie![za moich czasow nie wolno nam bylo!]BRAVO KASIAPELASIA BRAVO ZA DISCOURS!

  • aneczka102

    aneczka102

    22 października 2009, 13:36

    Kochana!! Przekopiuj to na forum, bo jak nie to sama Cię przekopiuję, choćby mnie mieli za to zablokować!! Pięknie to napisałaś. Szkoda, że nie ma tu opcji "Ulubione wpisy"!! I dziękuję za cudowny komentarz - na prawdę poprawił mi humor!! Nawet po lusterko nie musiałam sięgać :-D

  • asioza

    asioza

    22 października 2009, 12:28

    az mi się łezka w oku zakręciła od tej Twojej filozowi .Ale masz racje , jak często zapominamy co to jest szczęście i szukamy go w nie tam gzdzie należy , wystarczy sie rozejrzeć a znajdujemy mnóstwo dobrych i wartościowych :ludzi , rzeczy , wrażeń....

  • agusia70

    agusia70

    22 października 2009, 12:07

    poczytać Twoje wpisy, mądra kobietka z Ciebie. Nie możemy pozwalać, aby jedzenie czy inne cudności decydowały o naszej samoocenie. Pogłaszcz się po brzuszku.

  • Blubber

    Blubber

    22 października 2009, 12:03

    Pięknie napisałaś !!!!! Życzę ci wszystkiego najlepszego !!!!!!

  • bezkonserwantow

    bezkonserwantow

    22 października 2009, 12:02

    <img src='http://img17.imageshack.us/img17/4720/4bc3f5dee26c3e1d1340953.gif' border='0' alt='Image Hosted by ImageShack.us'/>

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.