Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Moja córka


Ta mała kobietka wstała dziś w fatalnym humorze. Najpierw nie chciała wyjść z łóżka, potem nie spodobało jej się przygotowane ubranie (ja chcę sukienkę!!!!! ja chcę sukienkę!!!). Spór przerodził się w awanturę (nie będę jeść śniadania!!!! ja chcę szynkę, nie miód!!!! nie chcę miodu, chce jajko!!!). Z płaczem powędrowała do samochodu, manifestując niezgodę na kolor butów.
Po dwóch godzinach telefon ze szkoły: moja córka leży na stole i strasznie jęczy, nie raczy powiedzieć, co jej dolega....
Więc matka jedzie... To w końcu tylko 6 km.... I tylko trochę boli mnie kręgosłup i tylko trochę mi łzy lecą, jak naciskam sprzęgło....
Przywożę do domu. Mała się rozbiera, kładzie sie do łóżka, ani na moment nie przestaje jęczeć, nie odpowiada na pytania. Wpadam w panikę. Tymczasem ona zasypia i tak na trzy godziny...
Budzi się, wyskakuje! z łóżka i woła: Mamo! już mi nic nie jest! Zawieź mnie do szkoły!!!
Stanowczo odmawiam. Efekt: awantura. Ona CHCE do szkoły...
Ona ma dopiero cztery lata. Jak tak dalej pójdzie, to dam ogłoszenie do gazety, że oddam w dobre ręce...
Zbieram siły. Terrorystka zajęła się chwilowo przebieraniem lalki. Boję się, co zaraz wymyśli...

A ja się snuję po domku. Cały czas boli, każdy krok. W kącie stoją kule, to na sytuacje, kiedy już nie mogę zrobić kroku. Z przerażeniem myślę, że mam przed sobą jeszcze ponad trzy miesiące, kiedy będę robić się coraz cięższa. Łudziłam się, że wystarczy poodpoczywać kilka dni i samo przejdzie, ale gdzie tam. Coś się popsuło i  już...
Wczoraj uświadomiłam mojego szwagra co do stanu błogosławionego (to on przytaszczył kule przerażony, co się dzieje). Zrobił wieeeeeelkie oczy. Dziwne, myślałam, że faceci maja dobre oko i brzuch wystający ostentacyjnie jest łatwy do zauważenia :-)
No i się zaczęło... Telefony, przesłuchania, przepytywanki... jak ja tego nie znoszę!!! (Gdzie będziesz rodzić? A jak się czujesz? A nogi ci puchną? A zgagę masz? A jaki ginekolog? A chłopak, czy dziewczynka? A jakie imię?...... i tak bez końca, czyli do końca tego roku). Ludzie!!! Kobiet w ciąży nie należy denerwować!!!! One nadal są kobietami, a nie inkubatorami nastawionymi tylko na noszenie dziecka i przeżywanie dolegliwości...

No, to sobie ulżyłam... Jak zwykle. Mam nadzieję, że nie działam przygnębiająco. Ale tak to już jest, że są dni świetne, albo fatalne. Ten dziś taki średni się udał, jak na razie (bo jeszcze parę godzin jest do zachodu słońca :-D)
  • magdalenagajewska

    magdalenagajewska

    17 września 2009, 14:49

    ...za dużo myślę i później się wyplątać z własnej głowy nie potrafię, eeeech... Ten typ tak ma :) Nic to, kiedyś się w końcu poukładam, no nie? ;) Co do inkubatora - jak ja Cię rozumiem!!!! Pod koniec też już miałam dosyć pytań, chciało mi się czasem krzyczeć "to ja, Magda, nie mama Zosi, tylko ja!!!". Kto nie ciążował, ten nie skuma. Współczuję kłopotów i dolegliwości zdrowotnych, kręgosłup mi wysiadł - więc współczuję szczerze! Buziaki :) eM.

  • Lilith123

    Lilith123

    17 września 2009, 14:35

    Dzieciaki bywają niemożliwe - może po prostu była aż tak niewyspana? To się zdarza... 3maj się!!! Pozdrowionka!!!

  • calineczkazbajki

    calineczkazbajki

    17 września 2009, 14:07

    to Ci dała córcia popalić .... a może po prostu ona była niewyspana ?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.