Kawa w ziarnach, arabica z Gwatemalii, zmielona w starym młynku marki zelmer z lat 80-tych, zaparzona we włoskiej kafeterze, przykryta puszystą pianką z cynamonem (mleko+śmietanka)....
Niech się kryją wszystkie gotowce, rozpuszczalne namiastki, sproszkowane nie wiadomo-co, sprzedawane pod nazwą kawy, imitacje aromatyzowane i zmielone z kasztanami (dla uzyskania gramatury i obniżenia ceny - informacja poufna od pracownika palarni kawy :-))....
No więc jeszcze raz: DOBRA KAWA na początek dnia zasnutego mgłami, zimnego i wilgotnego... to coś, co staje się gwarancją dobrego nastroju na dalsze godziny.
Po filiżance kawy mój mąż z miną perskiego kota udał się do garażu. Składa mój samochodzik, bo żona lubi komfort jazdy we własnym autku. Dobry z niego człowiek...
A mój wzrok powędrował dookoła i stwierdziłam, że najwyższa pora zabrać się za porządki. Zaczęłam od posortowania góry ubrań do prania (jak te dzieci to robią? skąd to błoto? farby? a te wszystkie dziwne ciapki?). I na tym skończyłam. Mój kręgosłup powiedział dość. Więc doczłapałam do komputera, wstukuję zwierzenia i zaraz znów do łóżka. Ale mam już serdecznie dość leżenia i czytania, i słuchania radia, i rozmyślania, i..... no właśnie, co jeszcze można robić zalegając w łóżku w samotności i z przymusu? Nudzi mi się! Mam dość! Chcę się ruszać!
A tu klapa....
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
mirraa
8 września 2009, 22:50Dobra kawunia...to jest to. Podobno najzdrowsza jest gotowana. W łekendy serwuję sobie taką...po domu snuje się wtedy kawowy zapach....wspaniałe uczucie . Kawa nie zawsze smakuje tak samo. Latem w słoneczny poranek czy zimą w mrożny iskrzący gwiazdkami na śniegu...urocze są takie chwile, kiedy bierzesz do ręki filżankę i delektujesz się jej zawartością...w tle gra radyjko....ale się rozmarzyłam...
tomberg
8 września 2009, 10:37Ja Ci powiem co... tylko, że Ty chcesz się ruszać... to odpada i pewnie masz to na codzień, więc nie atrakcja... to może dzierganie? Bo ja... ja to bym popstrykała pilotem, pogapiła się w po prostu w telewizor ot tak, wiem, banalne. Ale jak ma sie trzy programy, w tym jeden religijny i non stop te same w kółko kazania i pogadanki, drugi od 6 do 18 nadaje listę niezmiennych przebojów a trzeci zaczyna działalność późnym popołudniem, kiedy trzeba lecieć po Majkę. W sumie to może nie najgorzej, ze prawie całą ciążę przepracowałam, nie dziwię się Tobie, nudnośći max.