Teściowa uparła się, żeby jednak wcisnąć nam ten swój samochód. Ja zgłosiłam stanowcze veto (dla uszu męża), ale powiedziałam, że niech zdecyduje sam, to w końcu jego mama i kupiła ten samochód w czasach, gdy on na niego tyrał w jej polu.
A potem zaczęła mi pamięć wyrzucać różne epizody z tym samochodem związane.
Epizod nr 1.
Niedługo po ślubie wprowadziliśmy się do teściów i mój teść kochany zabrał mnie do garażu, żeby mi pokazać, jak się samochód uruchamia i jak się wyłącza zabezpieczenia antyzłodziejskie. On wtedy jeszcze jeździł do pracy, my mieliśmy jedno autko, którym do pracy jeździł mój mąż. W domu zostawałam często sama z teściową, więc teść uznał, że dobrze byłoby, gdyby synowa na wszelki wypadek umiała maszynę uruchomić (teściowa nie ma prawa jazdy). Gdy teściowa usłyszała, że silnik pracuje, wpadłą z jazgotem do garażu, wydarła się na teścia (który uciekł) a potem wsiadła na mnie. I usłyszałam między innymi, że ten samochód to nie byle co, to jej krwawica i że niedoczekanie moje i że jeździć będę, ale po jej trupie... Znałam ją wtedy niecałe pół roku, nie spodziewałam się ataku i byłam tak tym porażona, że nie mogłam się psychicznie długo pozbierać. Bo to było połączenie histerii z ... sama nie wiem czym...
Wtedy zrozumiałam, że ten samochód to powinien stać w kapliczce jakiejś, bo garaż dla niego to zbyt profanacyjne miejsce. Zresztą przez osiem lat, kiedy tu mieszkam, samochód był używany kilka razy i to w ten sposób, że jechali nim obydwoje, potem jedno wysiadało i załatwiało sprawunki, a drugie siedziało w samochodzie i pilnowało, żeby go ktoś nie ukradł.
Do kościoła często przysiadali się do naszego malucha, bo w czasie mszy ich samochodu nie miał kto pilnować na parkingu.
Epizod nr 2.
Wracaliśmy z poprawin weselnych. Teść ustalił ze mną konspiracyjnie, że sobie machnie parę kielichów, a ja siądę za kierownicę. Jak teściowa się zorientowała, że ja wsiadam na miejsce kierowcy, zrobiła taką aferę, że się pół rodziny zbiegło. Bo ona nie po to kupowała samochód za ciężkie pieniądze, żebym ja go teraz rozbiła i że nigdzie nie pojedzie ze mną. Na to teść ucieszony stwierdził, że wraca do stołu... Tu druga afera. W końcu wróciliśmy, ale to był ostatni raz, kiedy miałam kluczyki w ręku.
Dalszych epizodów nie chce mi się opisywać. Mnóstwo przykrych słów padło w kontekście tego samochodu pod moim adresem, chociaż starałam się trzymać od niego z daleka.
W sumie, to sam jego widok sprawia mi przykrość i jak sobie pomyślałam, że miałabym na to gówno patrzeć codziennie, to robi mi się słabo.
Wyłuszczyłam małżonkowi. A on na to, że zamierza ten samochód wziąć. Zamurowało mnie i sobie poszłam na długi spacer.....
Wracam, a mój ślubny mówi tak, że jakby ten samochód miał stanąć między nami, to on też go nie chce... No po prostu miód na serce.... Ciągle mnie zadziwia ten facet. Słyszę i czytam takie różne przykre historie na temat osobników płci przeciwnej i nie mogę się nadziwić, że mnie się trafiło, jak ślepej kurze ziarno...
Na razie mój osobnik skończył przybijać boazerię na klatce schodowej, a jutro ma montować balustradę. Jak już mówiłam, zaczyna się chłopak rozkręcać. I coraz więcej ma pomysłów, tylko czasu coraz mniej... A złotą rączkę to chyba faktycznie ma...
Pozdrawiam szanowne czytelniczki (i czytelników?) !!!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
mirraa
12 sierpnia 2009, 17:02Miłość do tego samego mężczyzny powoduje, że każda traktuje drugą jak potencjalną rywalkę. Jesteś szczęściarą, bo trafił Ci się wyjątkowo odporny na działania zaczepne matki, mąż.. Ja nie miałam tyle szczęścia. A ile można walczyć, więc poległam. Zadra w sercu pozostała. Nic tak nie boli jak niesłuszne oskarżenia.
grubena
10 sierpnia 2009, 22:49Niektóre teściowe należałoby odstrzeliwać,znam parę takich.A małżonka pogratulować,charakterku skrzywionego przez geny mamusi raczej nie ma.Buziaki:*