Mąż raz w roku ma dwa tygodnie urlopu. I to takie umowne, bo cały czas musi być w zasięgu. Zabrał się za remont w domu, ale że naturę ma raczej spokojną i działa bez pośpiechu, to na myśleniu zszedł mu prawie tydzień i zaczął dziś rano. Na razie nic się nie oddzywam, bo przed nim jeszcze tydzień, ale już widzę, że nie zdąży. Przeraża mnie perspektywa funkcjonowania przez kilka kolejnych miesięcy w rozgrzebanym domu, skakania po kartonach i omijania kabli i wierteł leżących gdzie bądź. A mój ślubny jest z tych, co to wszystko chcą zrobić sami. W sumie fajnie, bo źle znoszę widok wałęsających się po domu "fachowców". Zawsze to swój chłop stuka młotkiem, a nie jakiś spec, co to wie wszystko najlepiej, klnie jak szewc i śmierdzi papierosem przy dzieciach. Tylko że ten mój jest taki flegmatyczny.... Rozkręca się po kilku dniach, więc pod koniec przyszłego tygodnia pewnie będzie stukał i wiercił po 20 godzin na dobę. Zaczynam planować ewakuację.
Za to wspaniale zaczyna się rozwijać relacja tatuś -synek. Mały podaje gwoździe, przeciąga kable, czuje się taki ważny i potrzebny... A ja im robię zdjęcia, żeby im przypomnieć kiedyś, w jakiej przyjaźni żyli :-)
U mnie włączył się "syndrom wicia gniazda". Wszędzie dostrzegam coś do zrobienia, jakbym przejrzała na oczy. Biegam więc od rana po domu i wokół domu, coś tam robię i skrobię, a po południu zwala mnie z nóg kręgosłup, który przypomina mi, że jestem za gruba i w ciąży i mam się oszczędzać. Dziś wieczorem to nie ja psa, ale pies mnie wyprowadzał na spacer, bo ledwo szłam. Ale w nagrodę za to moja uparta suka coś dla mnie upolowała: przyniosła w pysku tłustą mysz. Nie powiem, czy była smaczna, bo jak się psina zorientowała, że nie chcę zjeść prezentu, kłapnęła raz paszczą i nawet ogonek nie został. Fuj! Pewnie został jej zwyczaj polowania i zjadania myszy z czasów jej bezdomności. Jest skuteczniejsza, niż kot. Zresztą sądząc po wyglądzie, jest potomkiem psów myśliwskich. Ma coś z labradora i charta. Biega jak szalona, ma instynkt łowcy i uwielbia skoki do wody. Ja za to coraz bardziej przypominam sapiącego upasionego mopsa :-)
Podobno pies upodabnia się do właściciela. Więc u nas będzie odwrotnie: to ja muszę upodobnić się do naszej psicy. Na przyszłą wiosnę mam zamiar biegać, zyskać smukłe ciałko... tylko długie łapy mi nie wyrosną....i polować na myszy nie zamierzam :-D
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
magdaln
9 sierpnia 2009, 15:58Dziekuje za zlota porade na temat picia kakao. Tez sprobuje. Trzymam kciuki za szybkie skonczenie remontu, na pocieszenie powiem Ci ze mysmy sie wprowadzili do naszego "nowego" starego domu w listopadzie i remontujemy stopniowo kawalek po kawalku z braku kasy i czasu. Wiec ja juz tak w remoncie od hmmm... 9 miesiecy. Mam nadzieje ze do grudnia zdazymy :) Pa!
mirraa
9 sierpnia 2009, 11:55Mąż znajomej, ten z gatunku 'zrobię sam" owszem innym zrobi jak go poproszą ale u siebie stosuje zasadę ' szewc bez butów chodzi". Rozumiem, że nie wszyscy i na wszystkim.....W ogólnym rozrachunku Twój spokojny i wyważony w swoich ruchach małżonek, który nie działa pod napięciem ,jest o niebo lepszy od impulsywnego, którego ruchy są tak gławtowne tak, że myślenie za nimi nie nadąża....Tylko radzę , nie planuj ewakuacji....remont się niebezpiecznie rozciągnie w czasie.....cieplutko pozdrawiam
grubena
8 sierpnia 2009, 23:15No widzisz,Twój chłop flegmatyczny ale w domu sam potrafi pewnie wszystko zrobić,a mój energiczny i co z tego...Przy remontach zajmuje się głównie destrukcją( jakąś ściankę rozwali,tynk skuje itp.),do reszty wołam brata.No dobra,ściany i sufity maluje,ale to wszystko.Cała rodzina ma ubaw z historii ,jak to Pawełek chciał ale mu nie wyszło bo ma dłonie które niszczą...Kiedyś kran połamał przy montowaniu,powkręcał odwrotnie wszystkie haki do podwieszanego sufitu i wiele innych takich.Więc raduj się z faktu posiadania flegmatycznego fachowca:)